poniedziałek, 6 listopada 2017

Rozdzuał 17 - Pojedynek.

Ważna notka na dole.
---

***Alec***

 Szedłem właśnie do pokoju po telefon aby zadzwonić do Magnusa kiedy usłyszałem gramie na gitarze, byłem dość zdziwiony ponieważ w naszym Instytucie długo nikt nie grał na tym instrumęcie i co ciekawe nie było do jakieś byle jakie szarpanie strun a dość dobrze grana melodia. Dźwięk dochodził z sali muzycznej więc ruszyłem w stronę pomieszczenia, gdy byłem bliżej usłyszałem głos dziewczyny która śpiewała chyba jakąś rockową piosenkę i o ile dobrze pamiętam ze spotkań z Magnusem było "Higway to hall". Wejrzałem przez drzwi i zobaczyłem że to śpiewa ta cała Clarissa czy jak jej tam... Nieważne. Wokół niej na krzesłach siedziała spora liczba osób, jak na moje oko tak z 20-30 Łowców i Łowczyń którzy słuchali jej z wielkim skupieniem i było widać że byli zachwyceni i trzeba przyznać dziewczyna umiała grać a jej wokal był nawet dobry ale czy był aż tak dobry aby się tym tak mocno zachwycać? Raczej nie ponieważ słyszałem kilka razy jak dziewczyny śpiewają i Clarissa niczym się jakiś specjalnie nie wyróżnia. Po chwili znudziłem się i poszedłem do pokoju.

***Clary***

Po pierwszej piosence byłam w szoku że tyle osób się zebrało i biło mi brawo więc na pewno oblałam się rumieńcem. Musiałam naprawdę odlecieć skoro nie zauważyłam tylu ludzi wchodzących do sali.
Gdy już zszedł ze mnie paraliż szokowy uświadomiłam sobie że jest podobnie jak w klubie gdy śpiewałam i zapowiadałam piosenki więc zaczęłam się podobnie zachowywać co chyba spodobało się mieszkańcą Instytutu.
 Po zakończonym "koncercie" podeszli do mnie Lightwood'owie - oczywiście oprócz bliźniaków - i zaczęli mi gratulować. Nie lubię być w centrum uwagi więc znowu zrobiłam się czerwona. Pierwsza odezwała się Maryse.
- Clarisso, dlaczego nie mówiłaś że tak pięknie śpiewasz?
- Nie było jakoś okazji, a po za tym nie lubie się chwalić.- Odpowiedziałan z lekkim uśmiechen.
- No żeczywiście nie było kiedy normalnie porozmawiać. Tak czy siak śpiewasz pięknie a o graniu to nawet nie wspominam. Na AD/CD i innych takich się wychowaliśmy i i mam nadzieje że że częściej będziesz śpiewać.
- Oczywiście że będę, uwielbiam śpiewać a szczególnie metal rock więc nie ma się o co Pani martwić.- Uśmiechnęłam się ciepło a Marys mi zawturowała i powiedziała że musi iść jeszcze dwa listy napisać po czym razem ze swoim mężem wyszli z sali. Pogadałam jeszcze chwilę z Anią i Jace'em a chwilę później najmłodsza z Lightwood'ów przypomniała mi o naszym małym zakładzie i w dwie poszłyśmy do Sali treningowej.
 Gdy weszłyśmy do pomieszczenia zobaczyłam że kiedy weszłam do sali tp mała grupa dziewczyn spojrzało się na mnie z takim jadem w oczach że mogłabym się przestraszyć ale mało kto umie to zrobić a już na pewno nie jakieś wymalowane, tlenione (dobrze napisałem?) blondeczki. Podeszłyśmy do stojaków z bronią treningową a ja zaczęłam szukać jaiejkolwiek szabli ponieważ tylko tym umiem walczyć.
- Ania, macie tu może jakąś szable?- Spytałam gdy po kilku minutach dalej nie umiałam znaleźć broni dla siebie.
- Wiesz co chyba...- Nie dokończyła z powodu jednej durnej barbie która weszła jej w słowo.
- I może jeszcze gwiazdkę z nieba by księżniczka chciała? Słuchaj rudzielcu...- W tym momęcie przesadziła, okey może i Melissa tak do mnie mówiła ale z nią nic nie mogłam zrobić przez Annabeth to jednak nikt nie będzie mnie nazywał rudzielcem a w szczególności nie jedna z tych sztucznych lalek, bez chwili namysłu rzuciłam się na nią, złapałam ją za włosy - choć byłam prawie o głowę niższa i zaczęłam ją ciągnąć tak aby głową była mniej więcej na mojej wysokości.
- Puszczaj szmato, wyrywasz mi włosy!! - Gdy była na odpowiednim poziomie zbliżyłam się do niej i powiedziałam jej do ucha z największym "jadem" jakim umiałam z siebie wycisnąć.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie laleczko dobrze?- Skinęła głową, na jej poliku zobaczyłam łezkę ale byłam tak wściekła że mało mnie to obchodziło.- Jeszcze raz nazwesz mnie księżniczką lub rudzielcem albo wejdziesz w słowo komuś kto ze mną rozmawia do Cię zgniotę jak jak cholernego komara na ścianie, rozumiesz?- Usłyszałam ciche "tak" więc odepchnęłam ją od siebie a ona z płaczem wybiegła z sali, zobaczyłam że w pięści mam pukiel długich blond włosów które wyrzuciłam do śmuetnika.
 Spostrzegłam że Ania patrzy na mnie zszokowana.
- Clary, co to było?- Zapytała chyba lekko wystraszona moim pokazem.
- Jeden z moich wybuchów. Nie lubię jak mówią do mnie na przykład "księżniczka" bo moje życie do miłych nie należało a zwłaszcza nie lubie takich wyzwisk od takich jak ta która mnie obraziła i czasem wybucham.- Machnęłam ramionami jakby nigdy nic.- Wracając do tematu, to są te szable?- Ania jeszcze przez chwilę patrzyła na mnie jak na psychopatkę, po chwili pokręciła z uśmiechem i odpowiedziała.
- No widzisz mamy jedną taką co kiedyś jakaś Łowczyni z Polski przywiozła, podobno jacyś ułani jej używali ale ona jest stalowa a nasze miecze są z adamantiu i nie wiem czy jej nie zniszcze.
- Tak źle nie będzie, stal to jednak stal i jest wytrzymała. Daj tą szable i lecimy.
- Okey.- Powidziała i wyszła z sali a ja przejrzałam dokładnie resztę broni. Były to róznego rodzeju miecze - jedniręczne lewo i prawo ręczne, długie i krótke oraz ciężkie dwuręczne a także sztylety, włócznie, topory, kije, baty i łuki. Każda broń była zrobiona ze srebrzastego metalu z różnymi szlaczkami koloru niebieskiego.
Po chwili wróciła Ania z piękną szablą w ręce, była to długa broń ze posrebrzanym płazem, skórzanym trzonem i złotą głowicą. Wpatrywałam się w nią jak zaczarowana ale w końcu wzięłam ją do ręki i spojrzałam w stronę Ani która już miała przygotowany średniej długości miecz, na nego płazie widniał napis "Jam jest Tizona, pogromca demonów, kto się na mnie natknie w proch się obróci"
- Mocny cytat.- Powiedziałam do Ani i ustawiłam się w pozycji bojowej.
- Wiem, znalazłam ten miecz gdzieś na misji i tak jakoś mi zostało że walczę tylko nim. Dobra koniec gadania, czas rozpocząć lekcje "Wpierdziel"
- Pociąg wpierdzielu właśnie nadjeżdża.- Powiedziałam i pierwsza zaatakowałam ponieważ jak mnie zawsze uczył mój trener "Pamiętaj przy szabli nie może być niepewności, ufaj jej a wygrasz". Ania lekko zaskoczona szybkim atakiem z trudem odparła cięcie i lekko się wycofała uśmiechając się pod nosem po czym podbiegła do mnie i szerokim łukiem prowadziła cios w mój tłów, odsloczyłam jednak i cięłam od góry, Ania obriniła się i doskoczyła do mnie, zaczęła się walka na krótkim a nawet bardzo któtkim dystansie,  między nami mogłaby się zmiescić może jedna osoba mojej postury. Ania miała kilka sytuacji w których mogła mnie pokonać ale po kilku latach ćwiczenia szermierki nauczyłam się unikać takich zdarzeń, starałam się wyprowadzić jakąś sekwencję ciosów ale co odsloczyłam do szatynka już była przy mnie nie dając mi ani chwili na zrobienie czegokolwiek. Po kilkunastu minutach walki postanowiłam zrobić coś dzięki czemu albo wygram albo broń mi wypadnie i przegram, no cóż ryzyk fizyk. Naparłam z całej siły na Anię robiąc szybkie i krótkie cięcia co umożliwiała mi lekkość mojej broni, po kilku ciosach skrzyżowałam nasze oręża i spojrzałam Ani prosto w oczy żeby następnie ją odpchnąć z całej siły, moja przyjaciółka była tym zagraniem lekko zaskoczona więc miałam chwilę czasu na zrealizowanie planu. Podbiegłam do niej markując cięcie na lewy bok który chciała zasłonić mieczem, w tym czasie przeżuciłam sobie szablę do drugiej ręki i przystawiłam ją do szyi Ani co kończyło walkę, zobaczyłam że dziewczyna się usmiecha i pokazuje żebym spojrzała w lewo, jej miecz znajdował się również na wysokości mojej szyi. Nie wiem kiedy to zrobiła ponieważ do mojej sekwencji potrzebowałam bełnego skupienia ale uśmiechnełam się i opuściłam broń co zrobiła również Ania.
- Świetna walka dziewczęta.- Usłyszałam głos za mną, odwróciłam się i zobaczyłam około czterdziestoletniego mężczyznę o szerokich barkach w szarym fraku, miał całkiem posiwiałe włosy, niebieskie oczy a na twarzy było już widać kilka zmarszczek.- Nazywam się Hodge Starweather i uczę tu walki bronią białą, cieszę się że w końcu ta piękna szabla nie będzie się kurzyć. Powiedział i uśmiechnął się ciepło.
- Dziękuje Panu.- Również sie uśmiechnęłam.
- Proszę mów mi po prostu Hodge, nie lubie gdy ktoś do mnie mówi Panie czuje się wtedy staro.- Zaśmiał się lekko po czym oznajmił że musi iść przypilnować innych i odszedł.
- Wow Clary, genialnie walczysz, chyba wiem czemu lubisz szable.- Powiedziała Ania po chwili ciszy z wielkim bananem na twarzy
- Ty też masz świtną technikę, parę razy mogłaś mnie pokonać.- Odparłam równie szczęśliwa
- Tak w ogóle to mamy remis co nie?
- No tak.- Przez chwilę się zamyśliłam.- To może obie zrobimy swoje zadanie?- Ania pokiwała głową.
- Jasne, czemu nie.
- No to uatalone, ja podczas najblirzszego posiłku mam dać całusa Jace'owi a ty w salonie masz usiąść na kolana komuś kto Ci się w podoba.
- Zgoda.- Gdy czekałam aż zacznie się kolacja postanowiłam sobie coś narysować. Weszłam po swojego pokoju i zaczęłam szukać jakiś przyborów do rysowania. Po kilku minutacg przypomniałam sobie że przecież wszystkie żeczy miałam w plecaku króry został w klubie, chyba że Jace go wziął. Z tą myślą piszłam pod drzwi jego pokoju i zapukałam trzy razy, po kilu minutach drzwi się otworzyły i stanął w nich Jace ubrany w szary t-shirt i szare dresy. Za nim zauważyłam leżącą na jego łóżku dziewczynę, po chwili uświadomiłam sobie że to ta blondyneczka co ją od lalek Barbie zwyzywałam.
- Eee, to może ja wam nie będę przeszkadzać.- byłam lekko zmieszana ponieważ no jednak była to dość dziwba sytuacja.
- Nie, nie przeszkadzasz. Właśnie oglądaliśmy film z Angel ( możecie napisać czy dobre imie bo za cholere nie umiem znaleść rozdziału w którym ona była) coś się stało?- Spytał mnie z wyczekującym wzrokiem.
- Nie nie, wszystko w porządku. Chciałam tylko spytać czy może wziąłeś mój plecak z klubu?
- Tak wziąłem,dobrze że powiedziałaś bo całkowicie zapomniałem Ci go oddać.- podszedł do biurka a z pod niego wyciągnął czrny plecak z napisem SABATON na przodzie i podał mi go.
- Dzięki wielkie. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
- A co tam masz takiego że nie możesz bez tego przeżyć? Farbę do włosów żeby ten okropny kolor włosów mieć czy co?-Odezwała się ta jędza która naglę pojawiła sie za Jace'em.
- Jakbyś chciała wiedzić to to jest mój naturalny kolor a to co tam mam to by twój mózg nie ogarnął, a nie sory ty przecież zamiast mózgu masz silikon.- Uśmiechnęłam się szyderczo na widok miny Angel która była wściekła że drugi raz w jednym dniu ją zgasiłam.- Cześć Jace.- Powiedziałam na odchodne,do moich uszu dobiegł rozbawiony głos mojego przyjaciela który również mnie pożegnał.
Weszłam do pokoju który dziele z Anią i usiadłam za biurkiem wyciągając potrzebne mi przedmioty czyli szkicownik, ołówki i gumki do gumowania i pozwoliłam ręce prowadzić ołówek po kartcę. Po jakiś dwóch godzinach rysunek był skończony a widniał na nim cozłg Kw2
(Rysunek jest mój autorski tak żeby nie było)

Jak na taki rozkład czsu wyszedł on całkiem nieźle i nawet mi się podobał. Sprawdziłam godzinę i zobaczyłam że za dwie minuty jest kolacja więc szybko wyszłam z pokoju i zamknęłam go na klucz. Pobiegłam do stołówki do której droge o dziwo zapamiętałam, przed drzwiami stała Ania i chyba na mnie czekała. Gdy do niej podeszłam Ania uśmiechnęła się i powiedziała.
- Już myślałam że spekałaś i nie przyjedziesz.
- No to się przeliczyłaś. Słuchaj chce utrzeć nosa tym blondybą wszystkim więc zrobić tak że zawołam Jace'a żeby do mnie podszedł, pocałuje go szybko w usta i powiem mu coś na ucho. Zobaczymy jak zareagują.- Ania zrobiła wielkie oczy i powiedziała.
- No jesteś odważna to na pewno ale poten mogą być problemy.
- Trudno.- Powiedziałam i wzruszyłam ramionami.- Jak mnie znienawidzi to najwyżej będę miała koleinego wroga o blond włosach.
- Jak chcesz to co idzjemy?
- Idź pierwsza, wejdę chwilę po tobie.- Kiwnęła głową i weszła do stołówki, odczekałam pół minuty i również weszłam do środka. W pomieszczeniu jak zwykle panował hałas więc musiałam naprawdę mocno krzylnąć abym Jace mnie usłyszał.
- Jace!- Odwrócił się zdziwiony w moją stronę.- Choć tu na moment! - Pokiwał głową i zaczał do mnie iść, gdy był w trzy czwartej drogi powiedziałam sobie w myślach "Teraz albo nigdy" podeszłam do niego złapałam za ramiona, podniosłam się na palce i pocałowałam w usta a on zdziwiony stał w miejscu, po umuwionej wcześniej sekundzie oderwałam się od niego i szepnęłam na ucho - dziekuje że mi wtedy pomogłeś. - i jakby nigdy nic zaczęłam kierować sie w stronę stolika Lightwood'ów po drodze wiele osób wiwatowało i krzyczało "OOO" a ekipa blondynek była cała czerwona ze złości. Usiadłam przy stole obok Ani i zaczęłam od tak jeść a w ustach czułam miły posmak mięty który towarzyszył naszemu pocałunkowi. Po chwili dołączył do nas dalej zszokowany Jace jednak na jego twarzy gościł mały szczery uśmieszek.
Po kolacji Ania miała zrobić swoje zadanie ale jej ofiara miała teraz swój patrol więc poszłyśmy do naszego pokoju i włączyłyśny jakiś serial co chyba nazywał się "Teen Wolf". Około dwudziestej drugiej zasnęłyśmy.

---
Siemka to ja z nowym rozdziałem. Myślę że jest on całkiem spoko, było troche akcji, trochę śmiechu i trochę Clace'a.
Co do tej ważnej sprawy to robie akcje tego typu że każdy z Was może podesłać w komentarzu jakiś pomysł który mógłbym w przyszłości wykorzystać,oczywiście na początku rozdziału byłoby napisane kto ten pomysł dał i tak dalej.
A co do tej piosenki to niestety nie mam programu który by nagrał mi mózykę z komputera ale jakbyście chcieli to mogę wrzucić sam wokal.
 I ostatnie pytanie chcielibyście aby ta książka była częściowa czy po zakończeniu zrobić nową bo mam już ciekawy na to pomysł.
Jak zwykle czekam na uwagi o błędach itp.
Pozdrawiam gorąco, Daniel.

Szamanka Bajkowe Szablony