wtorek, 26 grudnia 2017

Rozdział 19 - Szkolny dzień.

***Clary***

- Myślę że może dobre by było Alderwhite.-(na dole tłumacze dlaczego) Maryse spojrzała na mnie zdziwiona jak bym powiedziała coś głupiego.
- Olsza Biała? Dlaczego akurat to?
- Europejscy poganie wierzyli, że drzewo Olchy daje zdrowie i odpędza zło ( tak naprawdę szczury ale to jest dla niektórych zło xdd), więc pomyślałam czemu nie może odpędzi ode mnie też złe wspomnienia, a biała to tylko po to że takie rosną w USA i podobno nazwiska Nocnych Łowców muszą być dwu członowe.
- Tak to prawda Panno Alderwhite muszą takie być. Zaraz wyśle do nauczycieli i Clave list w sprawie Twojego nazwiska. To tyle, możesz iść do klasy.- Pożegnała mnie i zasiadła za wielkim mahoniowym biurkiem.
- Do widzenia Pani Lightwood.- Powiedziałam po czym wyszłam z biblioteki i wyciągnęłam kartkę z planem lekcji na cały tydzień. Dziś jest poniedziałek więc mam: pierwsza lekcja znajomość run, druga to godzinny w-f rozgrzewkowy, następnie mamy trening strzelnictwa również godzinę, potem przerwa na lunch, historia Nefilim i półgodzinny trening szermierki a że u Maryse byłam sporo czasu to muszę iść na w-f ale najpierw trzeba podkraźć Ani jakieś ciuchy na zmiane, jest bardzo źle muszę pójść na zakupy, jak ja tego nienawidze.

***Marina***

Po historii mieliśmy dziesięć minut przerwy przed lekcją z takiego czegoś podobnego do Przyziemnej biologii zielarstwa czyli lekcji z Hodgem Starkweather'erm o różnych ziołach, ich właściwoścoach i robieniu z nich różnych lekarstw i dodatków do opatrunków ogólnie dosyć ciekawe i przydatne.
 Podczas przerwy wzięłam Emi na bok z zamiarem wypytania o tą nową ponieważ coś moja przyjaciółka nie chciała nic mówić
-  Dobra koniec lekcji to teraz powiedz kto to jest ta nowa, chętnie bym jej pokazała kto tu rządzi.- Uśmiechnełyśmy się ponieważ każda z nas lubiła lekką dominacje wśród na nowych.
- Szczerze powiem Ci że jej już pokazałyśmy, a raczej pokazała Illi.
- Czekaj, czekaj jak to Illi jej pokazała? Przecież ona jest w Alicante.- Na te słowa Emi zagryzła wargę i nic nie mówiła a ja zaczęłam tracić cierpliwość.- Emi Na Anioła mów że wreszcie!
- No dobra, dobra co tak wrzeszczysz? Cały Instytut Cię usłyszy.
- No to mów a nie bawisz w podchody.- Wzięła głeboki wdech i wydech a zaraz potem zaczeła w końcu mówć.
- Tylko nie zabij jej od razu jasne?-kiwnęłam głową na znak że jej nie zabiję.- Pamiętasz tą rudą która leżała u nas w Skrzydle szpitalnym?
- No pamiętam ale nie rozumiem co to ma do rzeczy.
- No właśnie to że jak Jace w sobotę poszedł zobaczyć co z nią do szpitala to ona się obudziła i zobaczyła Anię Lightwood która miała na sobię runę niewidzialności a następnie sprawdzili czy sztylet będzie się świecił w jej ręcę i się świecił. Test zrobili również Maryse i bliźniacy Lightwood no i tak się złożyło że ona jest Nocnym Łowcą.- Ze zdumienia otwarłam szeroko oczy.
- Jaja sobię ze mnie robisz?
- Tak robię, tak naprawda to ta nowa jest taką szarą  i ogólnie raczej jest taka sobie.
- Kuźwa dziewczyno nie stresuj.
- Mari? Ty serio jesteś aż tak głupia czy tylko udajesz?- Spojrzała a mnie jak na idiotkę a ja się tak właśnie poczułam.
- Nie żartowałaś co nie?
- No nie.
- Przecież to jest jakaś tragedia, tyle się napociłyśmy żeby jej się pozbyć żeby okazało się że ona była tu legalnie, masakra.- Byłam wściekła ale po chwili uświadomiłam sobie jedną rzecz.- Na Anioła Emi...- Głos mi się załamał.
- Mari co się stało?
- Emi jak Clave się dowie że ona jest Nocnym Łowcą to przecież Illi może dostać wyrok na odsiadkę w Lochach Miasta Kości.- Mówiłam ze łzami w oczach i coraz gorzej mi się mówiło. Moja przyjaciółka objęła mnie ponieważ wiedziała że Illana jest dla mnie jak siostra.
- Marina przecież ona o tym nie wiedziała, będzie dobrze.
- Ona to zrobiła z premedytacją rozumiesz? To że o tym nie wiedziała to nic nie da.- Po tym już nic nie mówiła tylko mnie przytulała i próbowała uspokoić.

***Clary***

 Wzięłam Ani z szafy jakiś zielony, przylegający do ciała top ozdobiony na lewej stronie wizerunkiem japońskiego smoka, do tego znalazłam czarne spodenki do jednej-czwartej ud a problem miałam tylko z butami ponieważ jedyne jakie miałam na sobie to wysokie glany dziesiątki i raczej nie nadają się na w-f. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Ani która z tego co wiem skończyła właśnie demonologie.
- Halo Clary, co jest?
- Ania jaki masz rozmiar butów? Bo potrzebuje na w-f a mam tylko glany.
- No ja mam trzydzieści dziewieć.
- Kuźwa!
- Ej nie drzyj się do ucha. Jaki numer potrzebujesz?
- Trzydzieści pięć.- Usłyszałam w telefonie śmiech i się wpieniłam bo kolejna osoba śmieje się z mojego wzrostu.- Dobrz dzięki wielkie sama sobie poradze narazie.
- Nie no czekaj przepraszam. Słuchaj pójdź może... Sama nie wiem. Ćwicz boso, tak też można.
- Można u was ćwiczyć boso?
- No tak i są ludzie co ćwiczą.
- No okey dzięki.
- Nie ma sprawy. - Przebrałam się w "mój" strój i pobiegłam na sale z nadzieją że biegnę w dobrym kierunku. Niestety gdy dotarłam pod drzwi byłam przy jadalni czyli po drugiej stronie Instytutu, o tyle dobrze że z jadalni pamiętałam jak tam się szło więc nie było problemu.
Gdy dobiegłam na do sali lekcja już trwała a ludzie biegali wokół, po chwili podbiegłam do nauczyciela:
- Dzięń dobry, przeoraszam za spóźnienie ale gubie się jeszcze w Instytucie.
- Dobrze rozumiem. Jesteś tu nowa i masz prawo się gubić, panna Alderwhite prawda?
- Dokładnie.- Nauczyciel kiwnął głową zapisał moją obecność w dzienniku i nakazał dołączyć do reszty. Dołączyłam do biegających a niektórzy chłopacy gwizdnęli,
- Ej ruda, skoro lubisz tak opinające koszulki to może w ogóle ich nie ubieraj!- Kilkoro następnych się zaśmiało a ja mu odkrzyknęłam.
- Lepiej nie bo jeszcze by Ci coś stanęło chociaż w sumie to bez różnicy bo słyszałam że i tak by nie było widać.(If you now what I mean).- Chłopak zrobił się cały czerwony a kilka osób zaczęło buczeć ja natomiast tylko uśmiechnęłam się pod mosem widząc minę nauczyciela który słyszał naszą wymianę zdań.
- Dobrze koniec tej pogaduszki, wszyscy na ziemie i dwadzieścia pięć pąpek.- Przeraziłam się bo mój rekord to pietnaście męskich więc raczej nie mam szans tego zrobić ale mimo to zaczęłam i tak jak myślałam przy pietnastej ledwo trzymałam się na rękach spróbowałam zrobić więcej ale gdy spięłam tylko mięśnie to nie wytrzymałam i padłam na ziemie.
- Alderwhite! Jeszcze brakuje Ci dziesięciu!
- Przepraszam ale nie dam rady więcej.
- No proszę pana przecież to normalne że nie ma szans zrobić całości, takie małe to nie ma siły.- Zaśmiał się brunet o włosach opadających na czoło.
- Winterbreak proszę przestać, jesst nową Łowczynią i ma prawo nie dać jeszcze rady ponieważ Przyziemni nie patrzą czy kobieta jest silna fizycznie.- Przypomniałam sobie że Ania mówiła mi że tu trzeba na w-f'ie mieć spięte włosy i już wiedziałam jak uwalić tego gnojka.
- Proszę pana, a czy przypatkiem nie trzeba mieć spiętych włosów na zajęciach?
- Właśnie, dziękuje za przypomnienie. Winterbreak tak jak ostatnio mówiłem idzeisz teraz na ławkę i dzisiaj już nie ćwiczysz.
- Ale proszę pana!- Zaczął krzyczęć ten dupek.
- Nie ma "proszę pana". Ostrzegałem a ty nie posłuchałeś więc siadaj a reszta wstajemy.- Każdy wstał a brunet zaczął kierować się w stronę ławki a po drodzę zatrzymał się obok mnie i powiedział:
- Uważaj mały rudzielcu, masz wielu wrogów w tym Instytucie którzy nie spoczną puki Cię nie udupią więc pilnuj się.- Uśmiechnęłam się wyzywająco i powiedziałam:
- Widać żebym się bała? Chyba nie a wieć widzimy się na treningu strzeleckim może nauczę Cię strzelać?- Na odchodnę wysłałam mu jeszcze całusa i poszłam do reszty klasy.
 Reszta w-f'u minęła bez większych dogryzań a co pomniejsze po prostu ignorowałam. Następna lekcja to był trening strzelecki z którym nie miałam żadnych problemów i w sumie ani razu nie trafiłam poniżej ósemki, strzelaliśmy z trzydziestu, czterdziestu i pięćciesięciu metrów ale musieliśmy na to pójść do parku nieopodal Instytutu w miejsce które widzą tylko istoty z Wzrokiem a była to długa na szesćdziesiąd metrów i szeroka na czterdzieści polana otoczona drzewami i krzakami. Na następną cześć ćwiczeń wróciliśmy do Instytutu, mieliśmy oddać pięć strzałów do ruchomyxh manekinów, nie trafiłam raz a raz trafiłam w obojczyk manekina reszta poleciała albo w głowę albo w klatkę piersiową.
 Podczas przerwy na lunch usiadłam przy stole Lightwood'ów i zagadałam do Ani:
- Ania słuchaj pójdziesz może potem ze mną na zakupy? Potrzebuje jakieś ubramia a niestety do plecaka spakowałam po jednej rzeczy na zmianę z całego asortymentu i nie mam w czym chodzić.- Ania zamyśliła się troche po czym powiedziała:
- Przepraszam Cię bardzo ale niw mogę dziś, muszę iść do Luca Garrowaya. Mama prosiła abym wypytała go jak sprawy się mają z wampirami..
- Okey nie ma sprawy.- Nagle wypalił Jace który przez całą rozmowę spoglądał na mnie dziwnym spojrzeniem.
- Ja pójdę, i tak musimy iść do Miasta Kości to przy okazji możemy wejść do jakiegoś sklepu.
- Ja nie wierzę mój Parabatai pójdzie na zakupy i to z dziewczyną.- Powiedziała bardzo zdziwiony Alec który dotychczas rozmawiał z Issabele.
- No tak idę o ile w twoim przypadku zakupy nie trwają cztery godziny.- Jace zwrócił się do mnie z błagalnym wzrokiem a ja wybuchłam śmiechem.
- Nie martw się moje zakupy zazwyczaj trwały pół godziny więc spoko.
- Uff jak dobrze, normalnie aż się spociłem.- Wszyscy się zaśmiali a resztę obiadu spędzikiśmy na rozmowych na różne tematy, tylko Izzy unikała rozmowy ze mną co trochę mnie zasmuciło.
 Po obiedzie nadzeszła dość nudna lekcja historii Neffilin którą prowadził mąż Maryse Robert, mówili o jakimś Valentinie Morgenstern a mi powiedziano że muszę uzupełnić braki więc będę miała historie z trzynastolatkami, super po prostu zajebiście.
Godzinę szermierki spędziliśmy na ćwiczeniu różnych ruchów z bronią białą, szło mi dość dobrze a w jednej walce pokonałam chłopaka który nazwał mnie rudą zdzirą ponieważ przypadkowo podstawiłam mu nogę podczas rozciągania. Pokonałam go w no dość haniebny sposób ponieważ rozcięłam mu moją ułańską szablą sznurek w dresach a te mu spadły i ukazały jego piękne slipki w kwiatki - myślałam że się pożygam- i zszedł z ringu ośmieszony przed kilkoma klasami.
 Po szermierce miałam koniec moich zajeć na dziś więc poszłam się wykąpać i przebrać. W drodzę do pokoju zaczepiła mnie jakaś brunetka.
- Cześć jestem Marina Lighttorn.
- Clarissa Alderwhite miło mi.- Uśmiechnęłam się i podałam jej rękę.
- Słuchaj niedawno się dowiedziałam że tu jesteś i chciałabym Cię lepiej poznać, może pójdziemy gdzieś za pół godziny.
- Wybacz ale nie mogę, muszę iść do Miasta Kości żeby zrobili mi odpowiednie ceremonie i takie tam ale obiecuje że znajdę Cię jak będę miała czas.
- Dobrze do zobaczenia.- Dziewczyma uśmiechnęła się i poszła w stronę jadalni a ja do pokoju wziąść przysznic.

---

No cześć to ja ten nieznośny i niepunktualny Dankomen, mam nadzieje że jeszcze ktoś tu jest i na mnie czeka ale zobaczymy.
Co do nazwiska wybrałem Alderwhite ponieważ były zgłoszone dwa z czego jedno było z książki a prosiłem o wymyślone przez was.
Pytanie dla was: Co wymyśliła Marina?
Jak zawsze czekam na Wasze uwagi do rozdziału i do zobaczenia.
Pozdrawiam gorąco, Dankomen.

piątek, 8 grudnia 2017

Rozdział 18 - Pierwsze zmiany?

Proszę zajrzeć do notatki na dole.
---

Następnego dnia, siódma rano, Alicante

***Marina***

 Koniec weekendu, dla mnie to oznacza kolejny nudny tydzień w tym cholernym Instytucie. Znowu godziny beznadziejnych lekcji historii Neffilin z Robertem Lightwoodem, wytłumaczcie mi jak ma nam pomóc wiedza o tym że jakiś czas coś się strasznego wydarzyło w walce z demonami? Bo ja nie widzę w tym żadnego sensu. Ogólnie to cały weekend spedziłam w Idrysie w rodzinnej rezydencji Lighttorn'ów aby spotkać się z Illaną a dlaczego w Idrysie? Ponieważ przez to że jak zwykle jej poszła o krok za daleko i teraz nie może opuszczać naszego państwa.
 Po pożegnaniu z rodziną poszłam do samego serca Alicante czyli do Gardu aby Pani konsul Jia Penchallow dała mi pozwolenie na przejście prze portal do Nowego Yorku. Weszłam do wielkiego budynku zrobionego z już szarej cegły w stylu romańskim, z wieloma większymi i mniejszymi walcowatymi wieżami oraz murem dookoła, cały budynek osadzony był na wzniesieniu z którego widać całe Alicante. Środek budynku wyglądał dość surowo - ciemnoszare gołe ścoany które ozdobione były wyłącznie kilkoma obrazami z przedstawiającymi sceny z historii naszej rasy, ściany były oświetlone przez małe lampy wyglądem przypominające pochodnie które nie dawały za dużo światła i w efekcie powstawała dość mroczna sceneria.
 Gdy dotarłam do gabinetu Pani konsul usłyszałam ze głosy dobiegające ze środka pomieszczenia, ciekawość dała górę więc wzięłam stele i przylożyłam ją do drzw. W drzwiach powstał otwór przez który mogłam zobaczyć i usłyszeć co się dzieje w środku gabinetu. Zobaczyłam siedzącą za biurkiem panią Penchallow a naprzeciwko niej na krzeście imkwizytora Morgana Murruine'ego, był on facetem po czterdziestce z widocznymi już pasmami siwych włosów, lubił się uśmiechać i pomagać innym ogólnie był bardzo sympatyczny i większość ludzi go lubiło.
- Pani konsul, odstałem niedawno informacje że w Nowym Yorku znaleziono niedawno nowego Nocnego Łowce, a raczej Łowczynię.- Bardzo zaciekawiła mnie wypowidź Inkwizytora ponieważ zawsze nowa dziewczyna i chłopak w sumie też na samym początkuzostaje albo dołączona do naszej paczki albo staje się naszym późniejszym celem więc jestem ciekawa co z tego będzie ale pozostaje jeszcze kwestia wieku.
- To bardzo dobra wiadomość, czy wiadomo ile ma lat?
- Szesnaście.- Mina Konsul sposępniała odrobinę ponieważ jeśli się okaże że ta nowa nie ma przeprowadzinych żadnych ceremonii to zrobienie ich będą dla niej bardzo bolesme
- Dobrze ostatnie pytanie na teraz, czy miała zrobime wszyatkie ceremonie?
- Tego jeszcze nie wiadomo. Maryse Lightwood prosi o jak najszybsze sprowadzenie Cichych Braci aby sprawdzili czy wszystko jest w porządku.
- Dobrze, jeszcze dzisiaj wyślę wiadomość do Miasta Kości aby przybyli oni do tamtejszego Instytutu. To wszystko Panie Inkwizytorze?
-Owszem Pani Konsul, do zobaczenia na zgromadzeniu.
- Do widzenia.- Szybko odsunęłam się od drzwi i usiadłam na ławce obok. Gdy pan Murruine wyszedł z gabitenu konsula odczekałam chwilę po czym zapukałam w wielkie sosnowe drzwi a po usłyszeniu "Proszę" weszłam do środka. Pomieszczenie te było dosyć spore, na moje oko z cztery na sześć metrów. Całe było obite drewnem sosnowym, na ścianach wiszały obrazy przedstawiające tak jak na korytarzu sceny z historii Neffilin. Oprócz obrazów na jedenej ze ścian wisiał wielki arras przedstawiający przekazanie kilicha Jonathanowi pierwszemu Łowcy przez Razjela, w samym środku gabimetu stało ogromne ciemne biurko, jego nogi były zdobione złotymy  a blat był zdobiony płaskożeźbami na których widniały wizerunki archaniołów.
- Dzień dobry Marino, co Cie tu sprowadza?
- Dzień dobry, chciałam prosić o pozwolenie na przejście z przez Bramę do Instyturu w Nowym Yorku.
- Oczywiście że masz pozwolenie zaraz pójdziemy otworzyć przejście. Tylki napisze do szfowej Instytutu o Twoim przypyciu.- Uśmiechnęła się lekko i zaczęła pisać coś wiadomość, po skończeniu wypaliła odpowiednią runę i podpaliła kartkę jednocześnie wysyłając list.- Możemy iść.- Powiedziała i zaczęła iść w stronę drzwi.
Po dotarciu na miejsce w którym znajdowała się brama pani konsul zaczęła wypalać na wrotach szereg run, gdy skończyła wrota się otworzyła a pomieszczenie rozświetliło niebieskie światło Bramy. Odwróciłam się do pani Penchallow i ostatni raz się pożegnałam po czym weszłam w niebieskie światło.
 Kiesy na nowo poczułam grunt pod stopami byłam w bibliotece Instytutu czyli w jedynym miejscu w naszym domu do którego mogą teleportować uczniowie w tym Instytucie. Gdy podniosłam wzrok zauważyłam że przedemną stoi jak zawsze elegancko ubrana Maryse Lightwood.
- Witaj z powrotem Marino, jak było w Idrysie?
- Bardzo dobrze, dziękuje.
- A powiedz proszę co tam u Illany?- No tak nie dziwota że się pyta no w końcu Illi była najlepszą uczennicą w Instytucie a Maryse bardzo ją lubiła.
- Nie jest źle ale jest jej przykro z powodu tego wyroku, tutaj miała swój drugi i jak często mówiła lepszy dom a teraz musi uczuć w Akademii.
- No cóż sama sobie wybrała taki ale chociaż tyle jest szczęścia że dali taką karę a nie posądzili o współpracę na przykład z demonami.
- Tak oczywiście że to jest lepsze. Przepraszam Panią ale chciałabym jeszcze przed zajęciami rozpakować swoje rzeczy, a troche ich mam.- Pokazałam jej ogromną walizkę pełną ubań.
- Oczywiście, możesz iść.- Uśmiechnęła się, kiwnęła głową na pożegnanie i zaczęła pusać jakiś list.
 Miałam nadzieje że przed lekcjami jeszcze zdąźe z kimś porozmawiać o tej nowej ponieważ w sumie nawet nie wiem jak się nazywa, niestety korytarze były puste więc albo wszyscy byli już w stołówce co jest bardzi możliwe zważywszy na godzine (siódma trzydzieści) albo już zjedli i przygotowują się do dzisiejszych zajęć. Po jakiejś minucie stałam przed drzwiami pokoju sto siedemdziesiąt, włożyłam do zamka duży mosiężny klucz.
Przekręciałam go a po usłyszeniu charakterystycznego zgrzytu pchnęłam drzwi, po wejściu zobaczyłam uspokajający mnie widok mojego pokoju, na ścianach były wymalowane pejzaże najpiękniejszych miejsc na świecie na przykład: Jezioro Lyn w Idrysie, japońskich sadów Wiśni wiosną, widok Polsko-Słowackich Bieszczad, a największym z tych wszystkich malowideł był ten który zajmował miejsce nad moim łóżkiem i biurkiem a przedstawiał on moje rodzinne państo - Irlandie, dokładnie mówiąc jezioro Lough Tay w górach Wicklow. Jest ono niewielkie, kształtem przypominającym okrąg a położone między szczytami Djouce i Luggala. Pamiętam jak byłam mała to w lato jak wchodziłam z rodzicami na jeden ze szczytów obok jeziora i na nie patrzyałam wody wyglądały jakby namalowano je taką granatową farbą pomieszaną z błękitem co razem dawało piękny ciemniejszy kolor lazurytu, natomiast w zimę całe zamarzało dość grubym lodem po który zawsze z bratem robiliśmy zawody na "pingwina" czyli ten kto na przuchu przejedzie dłuższą odległość wygrywa, mogło to trwać godzinami ponieważ jako że byłam sporo lżejsza od niego to zazwyczaj byłam dalej a on zawsze chciał rewanż. Na te wspomnienia uśmiechnęłam i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy do szafy, po może dziesięciu minutach byłam gotowa więc wzięłam mój notatnik i długopis a następnie zaczęłam kierować się w stronę sali gdzie odbywały się zajęcoa z historii Neffilin. Sala ta była jednym z najstarszych pomieszczeń w Instytucie i to tu początkowo był gabinet szefa Instytutu ale kilka lat później ktoś powiedział że skoro Brama jest w bibliotece to niech tam też będzie gabinet no i tak też się stało. Wszyscy siedzieli już na miejscach ale Robert Lightwood nasz nauczyciel był jeszcze nieobecny więc postanowiłam to wylorzystać, usiadłam obok mojej przyjaciółki Emili Starkweather która jest bratanicą Hodga naszego nauczyciela demonologii i teorii o walce róznymi broniami.
- Cześć Emi.
- No hej, jak było w Idrysie?
- Świetnie, pogoda dopisywała więc nie mam co narzekać. Odremontowali w końcu budynek sierocinca, teraz wygląda dwa razy lepiej i już nie straszy jak się w nocy idzie przez centrum ale bardziej mnie ciekawi czy coś się działo w Instytucie, słyszałam że jest jakaś nowa.- Na to Emi zagryzła wargę a przed wypowiedzeniem czegokolwiek wzięła głęboki oddech.
- No jest ale wątpie żeby Cię jej nazwisko zadowoliło.
- Dlaczego miałabym być niezadowolona?- Irytowało mnie że nie chce mi powiedzieć.
- Ponieważ to jest...- I w tym momecie wszedł do klasy pan Lightwood.
- Dzieńdobry wszystkim.- Jak ja go nie lubie, zawsze w tym swoim niemodnym od jakiś pięciu lat garniturze i zawsze taki poważny jakbyśmy byli najgorszymi ludźmi na świecie a on musi nas zdyscyplinować a do tego tak okropnie zanudza na tych zajęciach że jedynie fakt iż mam obpwiązek mieszkać w Instytucie do osiemnastego roku życia mnie tu trzyma.
- Powiem Ci na przerwie.- Powiedziała moja przyjaciółka gdy nasz nauczyciel zaczął sprawdzać obecność. Niestety minusem siedzenia z Emi w jednej ławce jest taki że ona uwielbia historie i z nią nie da się pogadać na tej lekcji o niczym ale za to zawsze coś wytłumaczy jak trzeba,na przykład ostatnio nie muszę niczego odpisywać gdyż Emi mi po prostu tłumaczy to czego z historii nie rozumiem i jest git. Teraz trzeba przetrwać tą lekcje i wyciągnąć z naszej historyczki troche informacji.

***Clary***

 Obudziłam się o szóstej rano więc wiedziałam że już nie ma po co iść spać, postanowiłam że chwilę porysuje. Godzinę później później gdy miałam skończony szkic mojego rysunku obudziła się Ania i oznajmiła że trzeba wstawać lecz gdy zobaczyła mnie ze szkicownikiem poprosiła mnie żebym pokazała "co tam mam". Rysunek przedstawiał lisa podczas skoku
Ania pochwaliła pierwszą część mojej pracy ale powiedziała że musimy się spieszyć ponieważ za około 20 minut jest śniadanie a przed zajęciami muszę jeszcze pójść do Maryse po plan zajęć dla łuczników.
- Zaraz, dla łuczników?
- No tak nie powidziałam Ci. U nas jest system podziału, każdy nowo przyjęty mówi jaki typ broni lubi najbardziej i na podstawie tej deklaracji jest przydzielany do klas. Najwięcej jest "Mieczników", jest ich tak dużo że zostali podzieleni jeszcze na " Dwuręcznych" i "Jednoręcznych", ja jestem w jednoręcznych a ty powiedziałaś mi wczoraj że najbardziej lubisz strzelać z łuku tak?- Na odpowiedź kiwnęłam głową.- No więc napisałam do mamy żeby podzieliła Cię do łuczników ale musisz tam pójść i to potwierdzić.
- No dobra powiedzmy że rozumiem, ciekawt podział tak po za tym.
- Tak też mnie to dziwi ale jak widzisz działa i to dość dobrze.- Ania poszała do łazienki się umyć a ja uświadomiłam sobie że nie mam w czym iść gdziekolwiek a te ubrania co mam na sobie są już trochę nieświeże ponieważ z tego co wiem ostatni raz mnie przebrały pielegniarki w szpitalu a to było już pewnie dobre kilka dni temu.
- Ania bo mamy problem tego typu że nie mam za bardzo co na siebie włożyć.- Powiedziałam gdy moja przyjaciółka wyszła z łazienki. Przeystanęła na środku pokoju i zamyśliła się.
- No wiesz zawsze możesz iść w samej bieliźnie, chłopakom raczej by to nie przeszkadzało a wręcz przeciwnie.
- Ha ha ha bardzo śmieszne.- Powiedziałam przewracając oczami.- Serio mówie, nie masz może jakiś rzeczy o mniejszym rozmiarze?
- No niestety na takiego chochlika nie mam.
- Ej a co ci tak humor dopisuje dzisiaj? Czyżbyś się aż tak bardzo jarała swoim małym zadaniem?- Ania zaczerwieniła się jak burak a ja wybuchłam śmiechem a chwile potem przypomniałam sobie o jednej rzeczy.- Ania, jaka ja jestem głupia, przecież w plecaku miałam ubrania zapasowe.
- No tl rzeczywiście najmądrzejsza nie jesteś.- Te zdanie aż opływało sarkazmem.
- Dzięki wiesz? Bardzo miła jesteś.
- Wiem,a teraz idź się przebież bo zaraz musimy wyjść.
- Tak jest Pani Generał.- Zasalutowałam i poszłam do łazienki a zanim zamknęłam drzwi usłyszałam tylko jak moja przyjaciółka mówi "spiepszaj chochliku" przerywane atakami śmiechu.
 Na stołówce każda dziewczyna patrzyła na mnie z pod byka jakbym swoim wczorajszym wyczynem zniszczyła im życie. Nie zwracałam na to uwagi tylko w spokoju zjadłam śniadanie po czym ruszyłam w stronę biblioteki.
 Gdy weszłam do pomieszczenia zastałam panią Lightwood na drabinie przy regale z jakimiś starymi księgami.
- Dzień dobry.- Maryse odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się po czym zeszła z drabiny i jak zawsze usiadła za biurkiem
- Witaj Clarisso, jak pierwsza noc w Instytucie?
- Dobrze tylko Ania się rozpycha ale ogólnie nie jest źle.
- No to ciesze się że jest Ci tu dobrze ale przejdźmy do tych ważnych spraw dobrze?-
- Oczywiście.- Uśmiechnęłam się po czym usiadłam na krześle.
- No więc tak...

***Jace***

Dzisiaj byłem jakoś bardzo mało rozmowny, ciągle myślałem o tym pocałunku z Clary a raczej o tym jak ona mnie pocałowała i powiedziała "Dziękuje za wszystko",ja rozumiem że chciała mi podziękować ale przy takich gestach się chyba w usta nie całuje jak się jest przyjaciółmi a co najwyżej w policzek. Mimo wszystko pocałunek był jednym z przyjemniejszych jake dotychczas przeżywałem, taki delikatny i słodki, a usta Clary były tak miękkie i delikatne jakby zrobione z jedwabiu i smakowały świerzymi malinami, nie wiem jakim cudem ale no bo w końcu nie miała ze sobą żadnego błyszczyka ani nic.
 Tak rozmyślając przypomniało mi się coś co powinienem zrobić od razu po przyjściu do Instytutu ze szpitala. Zacząłem kuerować się w stronę pokojów a dokładnie do pokoju o numerze sto dwadzieścia trzy. Zapukałem a po chwili w drzwiach pojawił sie nie kto inny jak Krystian (Przypomnijcie mi do cholery czy dobrze napisałem bo nie pamiętam)
- Siema stary.- Powiedział i przybił ze mną "piątkę".- I jak zaliczyłeś rudą?.
- Może najpierw mnie wpuścisz.- Troche irytowało mnie to jak niski ma poziom kultury osobistej.
- No tak jasne wchodź.- Przepóścił mnie w drzwiach po czym rozłożył się na łóżku a ja wybrałwm czrny skórzany fotem.- No to opowiadaj.
- W sprawie tego zakładu to ja się wycofuje.- Kristian popatrzył na mnie jak na debila.
- Jak to wycofujesz się? Czyżbyś rudą polubił?
- No troche tak i to jest pierwszy powód żeby się wycofać, drugi jest taki że ostatnio za dużo przeszła aby tak ją zranić.
- No dobra powiedzmy że Ci wierze ale ty mi lepiej gadaj o co chodziło wczoraj z tym pocałunkiem. Cały Instytut rozmyśla czy wy jesteście razem.
- Nie wiem o co tu chodziło ale się dowiem. Na teraz mogę Ci powiedzieć to tyle że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- No to dobrze bo byś nie miał tu życia przez zazdrosne dziewczyny.- Pogadaliśmy jeszcze chwile i póśmialiśmy się a potem poszedłem na trening z szermierki.

***Clary***

W bibliotece siedziałam jakoś tak z czterdzieści minut, dowiedziałam się że w tym tygodniu mam iść z Jace'em do Miasta Kości aby Cisi Bracia sprawdzili czy mam wszystkie potrzebne ceremonie zrobione i nałożą mi Runę Anielską co w moim wieku jest podobno bardzo bolesne więc troche się boje ale jak trzeba to trzeba.
- To chyba wszystko,  Pamiętaj wtorek o szesnastej masz być z Jace'em przy wejściu do Miasta Kości dobrze?- Przypomniała mi ba zakońcczenie naszej rozmowy Maryse.
- Oczywiście, będziemy punktualnie.- Powiedziałam i chciałam się odwrócić ale przypomniała mi się jeszcze jedna sprawa.
- Pani Lighwood mam jeszcze jedną rzecz do załatwienia.
- Słucham Cię dziecko.
- Czy jest możliwa zmiana nazwiska? Chciałabym uwolnić się od tego nazwiska.- Przez chwile Maryse troche się wahała ale po chwili już pewnie powiedziała.
- Oczywiście, jeśli chcesz to możesz tylko jakie?- Zamysyśliłam się przez chwilę ale po chwile już wiedziałam jakie chce mieć.
- Myśle że dobre byłoby...

---

Cześć wszystkim.
Wróciłem po dłuuuuugiej przerwie, po części spowodawana szkołą a po części brakiem weny.
Mam jednak nadzieje że ten rozdział się wam na tyle spodoba że mi wybaczycie.
Do rozdziału mam do Was BARDZO ważne pytanie, jakie nazwisko dla Clary mam dać?
Prosiłbym aby nie było to nazwisko wzięte z książki tylko wyślone przez Was.
I drugie pytanie,Jak myślicie jak będzie wyglądać konfrontacja Clary z Mariną, dalej trwa akcja z pomysłami więc dawajcie a najlepszy pomysł może być w rozdziale.
Pozdrawiam gorąco, Daniel

Szamanka Bajkowe Szablony