Proszę zajrzeć do notatki na dole.
---
Następnego dnia, siódma rano, Alicante
***Marina***
Koniec weekendu, dla mnie to oznacza kolejny nudny tydzień w tym cholernym Instytucie. Znowu godziny beznadziejnych lekcji historii Neffilin z Robertem Lightwoodem, wytłumaczcie mi jak ma nam pomóc wiedza o tym że jakiś czas coś się strasznego wydarzyło w walce z demonami? Bo ja nie widzę w tym żadnego sensu. Ogólnie to cały weekend spedziłam w Idrysie w rodzinnej rezydencji Lighttorn'ów aby spotkać się z Illaną a dlaczego w Idrysie? Ponieważ przez to że jak zwykle jej poszła o krok za daleko i teraz nie może opuszczać naszego państwa.
Po pożegnaniu z rodziną poszłam do samego serca Alicante czyli do Gardu aby Pani konsul Jia Penchallow dała mi pozwolenie na przejście prze portal do Nowego Yorku. Weszłam do wielkiego budynku zrobionego z już szarej cegły w stylu romańskim, z wieloma większymi i mniejszymi walcowatymi wieżami oraz murem dookoła, cały budynek osadzony był na wzniesieniu z którego widać całe Alicante. Środek budynku wyglądał dość surowo - ciemnoszare gołe ścoany które ozdobione były wyłącznie kilkoma obrazami z przedstawiającymi sceny z historii naszej rasy, ściany były oświetlone przez małe lampy wyglądem przypominające pochodnie które nie dawały za dużo światła i w efekcie powstawała dość mroczna sceneria.
Gdy dotarłam do gabinetu Pani konsul usłyszałam ze głosy dobiegające ze środka pomieszczenia, ciekawość dała górę więc wzięłam stele i przylożyłam ją do drzw. W drzwiach powstał otwór przez który mogłam zobaczyć i usłyszeć co się dzieje w środku gabinetu. Zobaczyłam siedzącą za biurkiem panią Penchallow a naprzeciwko niej na krzeście imkwizytora Morgana Murruine'ego, był on facetem po czterdziestce z widocznymi już pasmami siwych włosów, lubił się uśmiechać i pomagać innym ogólnie był bardzo sympatyczny i większość ludzi go lubiło.
- Pani konsul, odstałem niedawno informacje że w Nowym Yorku znaleziono niedawno nowego Nocnego Łowce, a raczej Łowczynię.- Bardzo zaciekawiła mnie wypowidź Inkwizytora ponieważ zawsze nowa dziewczyna i chłopak w sumie też na samym początkuzostaje albo dołączona do naszej paczki albo staje się naszym późniejszym celem więc jestem ciekawa co z tego będzie ale pozostaje jeszcze kwestia wieku.
- To bardzo dobra wiadomość, czy wiadomo ile ma lat?
- Szesnaście.- Mina Konsul sposępniała odrobinę ponieważ jeśli się okaże że ta nowa nie ma przeprowadzinych żadnych ceremonii to zrobienie ich będą dla niej bardzo bolesme
- Dobrze ostatnie pytanie na teraz, czy miała zrobime wszyatkie ceremonie?
- Tego jeszcze nie wiadomo. Maryse Lightwood prosi o jak najszybsze sprowadzenie Cichych Braci aby sprawdzili czy wszystko jest w porządku.
- Dobrze, jeszcze dzisiaj wyślę wiadomość do Miasta Kości aby przybyli oni do tamtejszego Instytutu. To wszystko Panie Inkwizytorze?
-Owszem Pani Konsul, do zobaczenia na zgromadzeniu.
- Do widzenia.- Szybko odsunęłam się od drzwi i usiadłam na ławce obok. Gdy pan Murruine wyszedł z gabitenu konsula odczekałam chwilę po czym zapukałam w wielkie sosnowe drzwi a po usłyszeniu "Proszę" weszłam do środka. Pomieszczenie te było dosyć spore, na moje oko z cztery na sześć metrów. Całe było obite drewnem sosnowym, na ścianach wiszały obrazy przedstawiające tak jak na korytarzu sceny z historii Neffilin. Oprócz obrazów na jedenej ze ścian wisiał wielki arras przedstawiający przekazanie kilicha Jonathanowi pierwszemu Łowcy przez Razjela, w samym środku gabimetu stało ogromne ciemne biurko, jego nogi były zdobione złotymy a blat był zdobiony płaskożeźbami na których widniały wizerunki archaniołów.
- Dzień dobry Marino, co Cie tu sprowadza?
- Dzień dobry, chciałam prosić o pozwolenie na przejście z przez Bramę do Instyturu w Nowym Yorku.
- Oczywiście że masz pozwolenie zaraz pójdziemy otworzyć przejście. Tylki napisze do szfowej Instytutu o Twoim przypyciu.- Uśmiechnęła się lekko i zaczęła pisać coś wiadomość, po skończeniu wypaliła odpowiednią runę i podpaliła kartkę jednocześnie wysyłając list.- Możemy iść.- Powiedziała i zaczęła iść w stronę drzwi.
Po dotarciu na miejsce w którym znajdowała się brama pani konsul zaczęła wypalać na wrotach szereg run, gdy skończyła wrota się otworzyła a pomieszczenie rozświetliło niebieskie światło Bramy. Odwróciłam się do pani Penchallow i ostatni raz się pożegnałam po czym weszłam w niebieskie światło.
Kiesy na nowo poczułam grunt pod stopami byłam w bibliotece Instytutu czyli w jedynym miejscu w naszym domu do którego mogą teleportować uczniowie w tym Instytucie. Gdy podniosłam wzrok zauważyłam że przedemną stoi jak zawsze elegancko ubrana Maryse Lightwood.
- Witaj z powrotem Marino, jak było w Idrysie?
- Bardzo dobrze, dziękuje.
- A powiedz proszę co tam u Illany?- No tak nie dziwota że się pyta no w końcu Illi była najlepszą uczennicą w Instytucie a Maryse bardzo ją lubiła.
- Nie jest źle ale jest jej przykro z powodu tego wyroku, tutaj miała swój drugi i jak często mówiła lepszy dom a teraz musi uczuć w Akademii.
- No cóż sama sobie wybrała taki ale chociaż tyle jest szczęścia że dali taką karę a nie posądzili o współpracę na przykład z demonami.
- Tak oczywiście że to jest lepsze. Przepraszam Panią ale chciałabym jeszcze przed zajęciami rozpakować swoje rzeczy, a troche ich mam.- Pokazałam jej ogromną walizkę pełną ubań.
- Oczywiście, możesz iść.- Uśmiechnęła się, kiwnęła głową na pożegnanie i zaczęła pusać jakiś list.
Miałam nadzieje że przed lekcjami jeszcze zdąźe z kimś porozmawiać o tej nowej ponieważ w sumie nawet nie wiem jak się nazywa, niestety korytarze były puste więc albo wszyscy byli już w stołówce co jest bardzi możliwe zważywszy na godzine (siódma trzydzieści) albo już zjedli i przygotowują się do dzisiejszych zajęć. Po jakiejś minucie stałam przed drzwiami pokoju sto siedemdziesiąt, włożyłam do zamka duży mosiężny klucz.
Przekręciałam go a po usłyszeniu charakterystycznego zgrzytu pchnęłam drzwi, po wejściu zobaczyłam uspokajający mnie widok mojego pokoju, na ścianach były wymalowane pejzaże najpiękniejszych miejsc na świecie na przykład: Jezioro Lyn w Idrysie, japońskich sadów Wiśni wiosną, widok Polsko-Słowackich Bieszczad, a największym z tych wszystkich malowideł był ten który zajmował miejsce nad moim łóżkiem i biurkiem a przedstawiał on moje rodzinne państo - Irlandie, dokładnie mówiąc jezioro Lough Tay w górach Wicklow. Jest ono niewielkie, kształtem przypominającym okrąg a położone między szczytami Djouce i Luggala. Pamiętam jak byłam mała to w lato jak wchodziłam z rodzicami na jeden ze szczytów obok jeziora i na nie patrzyałam wody wyglądały jakby namalowano je taką granatową farbą pomieszaną z błękitem co razem dawało piękny ciemniejszy kolor lazurytu, natomiast w zimę całe zamarzało dość grubym lodem po który zawsze z bratem robiliśmy zawody na "pingwina" czyli ten kto na przuchu przejedzie dłuższą odległość wygrywa, mogło to trwać godzinami ponieważ jako że byłam sporo lżejsza od niego to zazwyczaj byłam dalej a on zawsze chciał rewanż. Na te wspomnienia uśmiechnęłam i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy do szafy, po może dziesięciu minutach byłam gotowa więc wzięłam mój notatnik i długopis a następnie zaczęłam kierować się w stronę sali gdzie odbywały się zajęcoa z historii Neffilin. Sala ta była jednym z najstarszych pomieszczeń w Instytucie i to tu początkowo był gabinet szefa Instytutu ale kilka lat później ktoś powiedział że skoro Brama jest w bibliotece to niech tam też będzie gabinet no i tak też się stało. Wszyscy siedzieli już na miejscach ale Robert Lightwood nasz nauczyciel był jeszcze nieobecny więc postanowiłam to wylorzystać, usiadłam obok mojej przyjaciółki Emili Starkweather która jest bratanicą Hodga naszego nauczyciela demonologii i teorii o walce róznymi broniami.
- Cześć Emi.
- No hej, jak było w Idrysie?
- Świetnie, pogoda dopisywała więc nie mam co narzekać. Odremontowali w końcu budynek sierocinca, teraz wygląda dwa razy lepiej i już nie straszy jak się w nocy idzie przez centrum ale bardziej mnie ciekawi czy coś się działo w Instytucie, słyszałam że jest jakaś nowa.- Na to Emi zagryzła wargę a przed wypowiedzeniem czegokolwiek wzięła głęboki oddech.
- No jest ale wątpie żeby Cię jej nazwisko zadowoliło.
- Dlaczego miałabym być niezadowolona?- Irytowało mnie że nie chce mi powiedzieć.
- Ponieważ to jest...- I w tym momecie wszedł do klasy pan Lightwood.
- Dzieńdobry wszystkim.- Jak ja go nie lubie, zawsze w tym swoim niemodnym od jakiś pięciu lat garniturze i zawsze taki poważny jakbyśmy byli najgorszymi ludźmi na świecie a on musi nas zdyscyplinować a do tego tak okropnie zanudza na tych zajęciach że jedynie fakt iż mam obpwiązek mieszkać w Instytucie do osiemnastego roku życia mnie tu trzyma.
- Powiem Ci na przerwie.- Powiedziała moja przyjaciółka gdy nasz nauczyciel zaczął sprawdzać obecność. Niestety minusem siedzenia z Emi w jednej ławce jest taki że ona uwielbia historie i z nią nie da się pogadać na tej lekcji o niczym ale za to zawsze coś wytłumaczy jak trzeba,na przykład ostatnio nie muszę niczego odpisywać gdyż Emi mi po prostu tłumaczy to czego z historii nie rozumiem i jest git. Teraz trzeba przetrwać tą lekcje i wyciągnąć z naszej historyczki troche informacji.
Gdy dotarłam do gabinetu Pani konsul usłyszałam ze głosy dobiegające ze środka pomieszczenia, ciekawość dała górę więc wzięłam stele i przylożyłam ją do drzw. W drzwiach powstał otwór przez który mogłam zobaczyć i usłyszeć co się dzieje w środku gabinetu. Zobaczyłam siedzącą za biurkiem panią Penchallow a naprzeciwko niej na krzeście imkwizytora Morgana Murruine'ego, był on facetem po czterdziestce z widocznymi już pasmami siwych włosów, lubił się uśmiechać i pomagać innym ogólnie był bardzo sympatyczny i większość ludzi go lubiło.
- Pani konsul, odstałem niedawno informacje że w Nowym Yorku znaleziono niedawno nowego Nocnego Łowce, a raczej Łowczynię.- Bardzo zaciekawiła mnie wypowidź Inkwizytora ponieważ zawsze nowa dziewczyna i chłopak w sumie też na samym początkuzostaje albo dołączona do naszej paczki albo staje się naszym późniejszym celem więc jestem ciekawa co z tego będzie ale pozostaje jeszcze kwestia wieku.
- To bardzo dobra wiadomość, czy wiadomo ile ma lat?
- Szesnaście.- Mina Konsul sposępniała odrobinę ponieważ jeśli się okaże że ta nowa nie ma przeprowadzinych żadnych ceremonii to zrobienie ich będą dla niej bardzo bolesme
- Dobrze ostatnie pytanie na teraz, czy miała zrobime wszyatkie ceremonie?
- Tego jeszcze nie wiadomo. Maryse Lightwood prosi o jak najszybsze sprowadzenie Cichych Braci aby sprawdzili czy wszystko jest w porządku.
- Dobrze, jeszcze dzisiaj wyślę wiadomość do Miasta Kości aby przybyli oni do tamtejszego Instytutu. To wszystko Panie Inkwizytorze?
-Owszem Pani Konsul, do zobaczenia na zgromadzeniu.
- Do widzenia.- Szybko odsunęłam się od drzwi i usiadłam na ławce obok. Gdy pan Murruine wyszedł z gabitenu konsula odczekałam chwilę po czym zapukałam w wielkie sosnowe drzwi a po usłyszeniu "Proszę" weszłam do środka. Pomieszczenie te było dosyć spore, na moje oko z cztery na sześć metrów. Całe było obite drewnem sosnowym, na ścianach wiszały obrazy przedstawiające tak jak na korytarzu sceny z historii Neffilin. Oprócz obrazów na jedenej ze ścian wisiał wielki arras przedstawiający przekazanie kilicha Jonathanowi pierwszemu Łowcy przez Razjela, w samym środku gabimetu stało ogromne ciemne biurko, jego nogi były zdobione złotymy a blat był zdobiony płaskożeźbami na których widniały wizerunki archaniołów.
- Dzień dobry Marino, co Cie tu sprowadza?
- Dzień dobry, chciałam prosić o pozwolenie na przejście z przez Bramę do Instyturu w Nowym Yorku.
- Oczywiście że masz pozwolenie zaraz pójdziemy otworzyć przejście. Tylki napisze do szfowej Instytutu o Twoim przypyciu.- Uśmiechnęła się lekko i zaczęła pisać coś wiadomość, po skończeniu wypaliła odpowiednią runę i podpaliła kartkę jednocześnie wysyłając list.- Możemy iść.- Powiedziała i zaczęła iść w stronę drzwi.
Po dotarciu na miejsce w którym znajdowała się brama pani konsul zaczęła wypalać na wrotach szereg run, gdy skończyła wrota się otworzyła a pomieszczenie rozświetliło niebieskie światło Bramy. Odwróciłam się do pani Penchallow i ostatni raz się pożegnałam po czym weszłam w niebieskie światło.
Kiesy na nowo poczułam grunt pod stopami byłam w bibliotece Instytutu czyli w jedynym miejscu w naszym domu do którego mogą teleportować uczniowie w tym Instytucie. Gdy podniosłam wzrok zauważyłam że przedemną stoi jak zawsze elegancko ubrana Maryse Lightwood.
- Witaj z powrotem Marino, jak było w Idrysie?
- Bardzo dobrze, dziękuje.
- A powiedz proszę co tam u Illany?- No tak nie dziwota że się pyta no w końcu Illi była najlepszą uczennicą w Instytucie a Maryse bardzo ją lubiła.
- Nie jest źle ale jest jej przykro z powodu tego wyroku, tutaj miała swój drugi i jak często mówiła lepszy dom a teraz musi uczuć w Akademii.
- No cóż sama sobie wybrała taki ale chociaż tyle jest szczęścia że dali taką karę a nie posądzili o współpracę na przykład z demonami.
- Tak oczywiście że to jest lepsze. Przepraszam Panią ale chciałabym jeszcze przed zajęciami rozpakować swoje rzeczy, a troche ich mam.- Pokazałam jej ogromną walizkę pełną ubań.
- Oczywiście, możesz iść.- Uśmiechnęła się, kiwnęła głową na pożegnanie i zaczęła pusać jakiś list.
Miałam nadzieje że przed lekcjami jeszcze zdąźe z kimś porozmawiać o tej nowej ponieważ w sumie nawet nie wiem jak się nazywa, niestety korytarze były puste więc albo wszyscy byli już w stołówce co jest bardzi możliwe zważywszy na godzine (siódma trzydzieści) albo już zjedli i przygotowują się do dzisiejszych zajęć. Po jakiejś minucie stałam przed drzwiami pokoju sto siedemdziesiąt, włożyłam do zamka duży mosiężny klucz.
Przekręciałam go a po usłyszeniu charakterystycznego zgrzytu pchnęłam drzwi, po wejściu zobaczyłam uspokajający mnie widok mojego pokoju, na ścianach były wymalowane pejzaże najpiękniejszych miejsc na świecie na przykład: Jezioro Lyn w Idrysie, japońskich sadów Wiśni wiosną, widok Polsko-Słowackich Bieszczad, a największym z tych wszystkich malowideł był ten który zajmował miejsce nad moim łóżkiem i biurkiem a przedstawiał on moje rodzinne państo - Irlandie, dokładnie mówiąc jezioro Lough Tay w górach Wicklow. Jest ono niewielkie, kształtem przypominającym okrąg a położone między szczytami Djouce i Luggala. Pamiętam jak byłam mała to w lato jak wchodziłam z rodzicami na jeden ze szczytów obok jeziora i na nie patrzyałam wody wyglądały jakby namalowano je taką granatową farbą pomieszaną z błękitem co razem dawało piękny ciemniejszy kolor lazurytu, natomiast w zimę całe zamarzało dość grubym lodem po który zawsze z bratem robiliśmy zawody na "pingwina" czyli ten kto na przuchu przejedzie dłuższą odległość wygrywa, mogło to trwać godzinami ponieważ jako że byłam sporo lżejsza od niego to zazwyczaj byłam dalej a on zawsze chciał rewanż. Na te wspomnienia uśmiechnęłam i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy do szafy, po może dziesięciu minutach byłam gotowa więc wzięłam mój notatnik i długopis a następnie zaczęłam kierować się w stronę sali gdzie odbywały się zajęcoa z historii Neffilin. Sala ta była jednym z najstarszych pomieszczeń w Instytucie i to tu początkowo był gabinet szefa Instytutu ale kilka lat później ktoś powiedział że skoro Brama jest w bibliotece to niech tam też będzie gabinet no i tak też się stało. Wszyscy siedzieli już na miejscach ale Robert Lightwood nasz nauczyciel był jeszcze nieobecny więc postanowiłam to wylorzystać, usiadłam obok mojej przyjaciółki Emili Starkweather która jest bratanicą Hodga naszego nauczyciela demonologii i teorii o walce róznymi broniami.
- Cześć Emi.
- No hej, jak było w Idrysie?
- Świetnie, pogoda dopisywała więc nie mam co narzekać. Odremontowali w końcu budynek sierocinca, teraz wygląda dwa razy lepiej i już nie straszy jak się w nocy idzie przez centrum ale bardziej mnie ciekawi czy coś się działo w Instytucie, słyszałam że jest jakaś nowa.- Na to Emi zagryzła wargę a przed wypowiedzeniem czegokolwiek wzięła głęboki oddech.
- No jest ale wątpie żeby Cię jej nazwisko zadowoliło.
- Dlaczego miałabym być niezadowolona?- Irytowało mnie że nie chce mi powiedzieć.
- Ponieważ to jest...- I w tym momecie wszedł do klasy pan Lightwood.
- Dzieńdobry wszystkim.- Jak ja go nie lubie, zawsze w tym swoim niemodnym od jakiś pięciu lat garniturze i zawsze taki poważny jakbyśmy byli najgorszymi ludźmi na świecie a on musi nas zdyscyplinować a do tego tak okropnie zanudza na tych zajęciach że jedynie fakt iż mam obpwiązek mieszkać w Instytucie do osiemnastego roku życia mnie tu trzyma.
- Powiem Ci na przerwie.- Powiedziała moja przyjaciółka gdy nasz nauczyciel zaczął sprawdzać obecność. Niestety minusem siedzenia z Emi w jednej ławce jest taki że ona uwielbia historie i z nią nie da się pogadać na tej lekcji o niczym ale za to zawsze coś wytłumaczy jak trzeba,na przykład ostatnio nie muszę niczego odpisywać gdyż Emi mi po prostu tłumaczy to czego z historii nie rozumiem i jest git. Teraz trzeba przetrwać tą lekcje i wyciągnąć z naszej historyczki troche informacji.
***Clary***
Obudziłam się o szóstej rano więc wiedziałam że już nie ma po co iść spać, postanowiłam że chwilę porysuje. Godzinę później później gdy miałam skończony szkic mojego rysunku obudziła się Ania i oznajmiła że trzeba wstawać lecz gdy zobaczyła mnie ze szkicownikiem poprosiła mnie żebym pokazała "co tam mam". Rysunek przedstawiał lisa podczas skoku
Ania pochwaliła pierwszą część mojej pracy ale powiedziała że musimy się spieszyć ponieważ za około 20 minut jest śniadanie a przed zajęciami muszę jeszcze pójść do Maryse po plan zajęć dla łuczników.
- Zaraz, dla łuczników?
- No tak nie powidziałam Ci. U nas jest system podziału, każdy nowo przyjęty mówi jaki typ broni lubi najbardziej i na podstawie tej deklaracji jest przydzielany do klas. Najwięcej jest "Mieczników", jest ich tak dużo że zostali podzieleni jeszcze na " Dwuręcznych" i "Jednoręcznych", ja jestem w jednoręcznych a ty powiedziałaś mi wczoraj że najbardziej lubisz strzelać z łuku tak?- Na odpowiedź kiwnęłam głową.- No więc napisałam do mamy żeby podzieliła Cię do łuczników ale musisz tam pójść i to potwierdzić.
- No dobra powiedzmy że rozumiem, ciekawt podział tak po za tym.
- Tak też mnie to dziwi ale jak widzisz działa i to dość dobrze.- Ania poszała do łazienki się umyć a ja uświadomiłam sobie że nie mam w czym iść gdziekolwiek a te ubrania co mam na sobie są już trochę nieświeże ponieważ z tego co wiem ostatni raz mnie przebrały pielegniarki w szpitalu a to było już pewnie dobre kilka dni temu.
- Ania bo mamy problem tego typu że nie mam za bardzo co na siebie włożyć.- Powiedziałam gdy moja przyjaciółka wyszła z łazienki. Przeystanęła na środku pokoju i zamyśliła się.
- No wiesz zawsze możesz iść w samej bieliźnie, chłopakom raczej by to nie przeszkadzało a wręcz przeciwnie.
- Ha ha ha bardzo śmieszne.- Powiedziałam przewracając oczami.- Serio mówie, nie masz może jakiś rzeczy o mniejszym rozmiarze?
- No niestety na takiego chochlika nie mam.
- Ej a co ci tak humor dopisuje dzisiaj? Czyżbyś się aż tak bardzo jarała swoim małym zadaniem?- Ania zaczerwieniła się jak burak a ja wybuchłam śmiechem a chwile potem przypomniałam sobie o jednej rzeczy.- Ania, jaka ja jestem głupia, przecież w plecaku miałam ubrania zapasowe.
- No tl rzeczywiście najmądrzejsza nie jesteś.- Te zdanie aż opływało sarkazmem.
- Dzięki wiesz? Bardzo miła jesteś.
- Wiem,a teraz idź się przebież bo zaraz musimy wyjść.
- Tak jest Pani Generał.- Zasalutowałam i poszłam do łazienki a zanim zamknęłam drzwi usłyszałam tylko jak moja przyjaciółka mówi "spiepszaj chochliku" przerywane atakami śmiechu.
Na stołówce każda dziewczyna patrzyła na mnie z pod byka jakbym swoim wczorajszym wyczynem zniszczyła im życie. Nie zwracałam na to uwagi tylko w spokoju zjadłam śniadanie po czym ruszyłam w stronę biblioteki.
Gdy weszłam do pomieszczenia zastałam panią Lightwood na drabinie przy regale z jakimiś starymi księgami.
- Dzień dobry.- Maryse odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się po czym zeszła z drabiny i jak zawsze usiadła za biurkiem
- Witaj Clarisso, jak pierwsza noc w Instytucie?
- Dobrze tylko Ania się rozpycha ale ogólnie nie jest źle.
- No to ciesze się że jest Ci tu dobrze ale przejdźmy do tych ważnych spraw dobrze?-
- Oczywiście.- Uśmiechnęłam się po czym usiadłam na krześle.
- No więc tak...
- Ha ha ha bardzo śmieszne.- Powiedziałam przewracając oczami.- Serio mówie, nie masz może jakiś rzeczy o mniejszym rozmiarze?
- No niestety na takiego chochlika nie mam.
- Ej a co ci tak humor dopisuje dzisiaj? Czyżbyś się aż tak bardzo jarała swoim małym zadaniem?- Ania zaczerwieniła się jak burak a ja wybuchłam śmiechem a chwile potem przypomniałam sobie o jednej rzeczy.- Ania, jaka ja jestem głupia, przecież w plecaku miałam ubrania zapasowe.
- No tl rzeczywiście najmądrzejsza nie jesteś.- Te zdanie aż opływało sarkazmem.
- Dzięki wiesz? Bardzo miła jesteś.
- Wiem,a teraz idź się przebież bo zaraz musimy wyjść.
- Tak jest Pani Generał.- Zasalutowałam i poszłam do łazienki a zanim zamknęłam drzwi usłyszałam tylko jak moja przyjaciółka mówi "spiepszaj chochliku" przerywane atakami śmiechu.
Na stołówce każda dziewczyna patrzyła na mnie z pod byka jakbym swoim wczorajszym wyczynem zniszczyła im życie. Nie zwracałam na to uwagi tylko w spokoju zjadłam śniadanie po czym ruszyłam w stronę biblioteki.
Gdy weszłam do pomieszczenia zastałam panią Lightwood na drabinie przy regale z jakimiś starymi księgami.
- Dzień dobry.- Maryse odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się po czym zeszła z drabiny i jak zawsze usiadła za biurkiem
- Witaj Clarisso, jak pierwsza noc w Instytucie?
- Dobrze tylko Ania się rozpycha ale ogólnie nie jest źle.
- No to ciesze się że jest Ci tu dobrze ale przejdźmy do tych ważnych spraw dobrze?-
- Oczywiście.- Uśmiechnęłam się po czym usiadłam na krześle.
- No więc tak...
***Jace***
Dzisiaj byłem jakoś bardzo mało rozmowny, ciągle myślałem o tym pocałunku z Clary a raczej o tym jak ona mnie pocałowała i powiedziała "Dziękuje za wszystko",ja rozumiem że chciała mi podziękować ale przy takich gestach się chyba w usta nie całuje jak się jest przyjaciółmi a co najwyżej w policzek. Mimo wszystko pocałunek był jednym z przyjemniejszych jake dotychczas przeżywałem, taki delikatny i słodki, a usta Clary były tak miękkie i delikatne jakby zrobione z jedwabiu i smakowały świerzymi malinami, nie wiem jakim cudem ale no bo w końcu nie miała ze sobą żadnego błyszczyka ani nic.
Tak rozmyślając przypomniało mi się coś co powinienem zrobić od razu po przyjściu do Instytutu ze szpitala. Zacząłem kuerować się w stronę pokojów a dokładnie do pokoju o numerze sto dwadzieścia trzy. Zapukałem a po chwili w drzwiach pojawił sie nie kto inny jak Krystian (Przypomnijcie mi do cholery czy dobrze napisałem bo nie pamiętam)
- Siema stary.- Powiedział i przybił ze mną "piątkę".- I jak zaliczyłeś rudą?.
- Może najpierw mnie wpuścisz.- Troche irytowało mnie to jak niski ma poziom kultury osobistej.
- No tak jasne wchodź.- Przepóścił mnie w drzwiach po czym rozłożył się na łóżku a ja wybrałwm czrny skórzany fotem.- No to opowiadaj.
- W sprawie tego zakładu to ja się wycofuje.- Kristian popatrzył na mnie jak na debila.
- Jak to wycofujesz się? Czyżbyś rudą polubił?
- No troche tak i to jest pierwszy powód żeby się wycofać, drugi jest taki że ostatnio za dużo przeszła aby tak ją zranić.
- No dobra powiedzmy że Ci wierze ale ty mi lepiej gadaj o co chodziło wczoraj z tym pocałunkiem. Cały Instytut rozmyśla czy wy jesteście razem.
- Nie wiem o co tu chodziło ale się dowiem. Na teraz mogę Ci powiedzieć to tyle że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- No to dobrze bo byś nie miał tu życia przez zazdrosne dziewczyny.- Pogadaliśmy jeszcze chwile i póśmialiśmy się a potem poszedłem na trening z szermierki.
- Siema stary.- Powiedział i przybił ze mną "piątkę".- I jak zaliczyłeś rudą?.
- Może najpierw mnie wpuścisz.- Troche irytowało mnie to jak niski ma poziom kultury osobistej.
- No tak jasne wchodź.- Przepóścił mnie w drzwiach po czym rozłożył się na łóżku a ja wybrałwm czrny skórzany fotem.- No to opowiadaj.
- W sprawie tego zakładu to ja się wycofuje.- Kristian popatrzył na mnie jak na debila.
- Jak to wycofujesz się? Czyżbyś rudą polubił?
- No troche tak i to jest pierwszy powód żeby się wycofać, drugi jest taki że ostatnio za dużo przeszła aby tak ją zranić.
- No dobra powiedzmy że Ci wierze ale ty mi lepiej gadaj o co chodziło wczoraj z tym pocałunkiem. Cały Instytut rozmyśla czy wy jesteście razem.
- Nie wiem o co tu chodziło ale się dowiem. Na teraz mogę Ci powiedzieć to tyle że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- No to dobrze bo byś nie miał tu życia przez zazdrosne dziewczyny.- Pogadaliśmy jeszcze chwile i póśmialiśmy się a potem poszedłem na trening z szermierki.
***Clary***
W bibliotece siedziałam jakoś tak z czterdzieści minut, dowiedziałam się że w tym tygodniu mam iść z Jace'em do Miasta Kości aby Cisi Bracia sprawdzili czy mam wszystkie potrzebne ceremonie zrobione i nałożą mi Runę Anielską co w moim wieku jest podobno bardzo bolesne więc troche się boje ale jak trzeba to trzeba.
- To chyba wszystko, Pamiętaj wtorek o szesnastej masz być z Jace'em przy wejściu do Miasta Kości dobrze?- Przypomniała mi ba zakońcczenie naszej rozmowy Maryse.
- Oczywiście, będziemy punktualnie.- Powiedziałam i chciałam się odwrócić ale przypomniała mi się jeszcze jedna sprawa.
- Pani Lighwood mam jeszcze jedną rzecz do załatwienia.
- Słucham Cię dziecko.
- Czy jest możliwa zmiana nazwiska? Chciałabym uwolnić się od tego nazwiska.- Przez chwile Maryse troche się wahała ale po chwili już pewnie powiedziała.
- Oczywiście, jeśli chcesz to możesz tylko jakie?- Zamysyśliłam się przez chwilę ale po chwile już wiedziałam jakie chce mieć.
- Myśle że dobre byłoby...
---
Cześć wszystkim.
Wróciłem po dłuuuuugiej przerwie, po części spowodawana szkołą a po części brakiem weny.
Mam jednak nadzieje że ten rozdział się wam na tyle spodoba że mi wybaczycie.
Do rozdziału mam do Was BARDZO ważne pytanie, jakie nazwisko dla Clary mam dać?
Prosiłbym aby nie było to nazwisko wzięte z książki tylko wyślone przez Was.
I drugie pytanie,Jak myślicie jak będzie wyglądać konfrontacja Clary z Mariną, dalej trwa akcja z pomysłami więc dawajcie a najlepszy pomysł może być w rozdziale.
Pozdrawiam gorąco, Daniel
Osz ty!
OdpowiedzUsuńMój lisek xD
Czasami trzeba wykorzystać projekty
Usuń