niedziela, 16 września 2018

Część druga. Rozdział 6 - Moc braterskiego słowa.

Instytut w nowym Yorku.
Czas ten sam, co w poprzednim rozdziale.
***Jace***

 Odkąd Clary została porwana, a my zaczęliśmy poszukiwania minęło sporo czasu. Nie bylem pewien ile, to już było lat - dwa, albo trzy. Tak czy siak po okresie może pół roku poszukiwań, Clave stwierdziło, że już jej nie znajdziemy i nie ma sensu dalej prowadzić poszukiwań. Oczywiście ja Izzy, Ania i rodzice byliśmy przeciwko temu, ale niestety większość Neffilin siedzących w Sali Obrad była za przerwaniem poszukiwań. Tak też się stało, kazali nam wrócić do własnych zajęć, oraz ostrzegli, ze poszukiwania na własną rękę może zakończyć się odsiadką w lochach Gardu. Oczywiście ja, jak to ja jeszcze parę z dwa miesiące prowadziłem własne śledztwo, nie zważywszy na karę. Jednak w końcu, gdzieś po miesiącu nie  i ja straciłem wiarę i zaprzestałem szukania.

 Źle się z tym czułem, ale wiedziałem, że sam nie dam rady. Dlatego odpuściłem. Myślę jednak, że stratę Clary najbardziej przeżyła Ania, ponieważ mimo tego. że rudowłosa była u nas dość krótko, moja siostra strasznie się do niej przywiązała. Mogło to mieć związek z tym, że Ania w tym Instytucie nie miała wieli znajomych i nie była zbyt lubianą osobą.
 Pewnego dnia, kiedy mieliśmy razem z Alec'iem i Izzy iść na patrol, a ona się spóźniała. Poszedłem po nią do jej pokoju. Zapukałem i po usłyszeniu "proszę" wszedłem. Zobaczyłem, że Ania siedzi na łóżko z podkulonymi kolanami i raczej nie przygotowywała się do wyjścia.
- Ej młoda, zapomniałaś, że idziemy dzisiaj na spacerek? Rusz ten swój chudy tyłek i zbieraj się.- Efekt nie był taki, jakiego się spodziewałem. Zamiast jej uśmiechu, który zawsze widzę gdy się z nią tak droczę, usłyszałem tylko:
- Idźcie sami. Nie mam ochoty.- Byłem w lekkim szoku. Ona nigdy, nawet gdy była chora, albo miała "te" dni, nie odmówiła patrolu. Oparłem się o framugę drzwi i odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Okey, nie wiem kim jesteś, ani co zrobiłaś z moją siostrą, ale oddaj mi ją natychmiast, albo będę zmuszony wezwać pewnego typa z oczami kota, a uwierz mi, że bliskie spotkanie z nim nie jest miłe.
- Jace, serio mówię. Nie mam dzisiaj nastroju.- W tym momencie zobaczyłem co trzyma chyba zapaliła mi się lampka, że rzeczywiście jest coś nie tak. Podszedłem i usiadłem obok niej.
- No, to mów. Co się dzieję?
- Nic.- Powiedziała, a ja zacząłem się irytować.
- Serio? Ty też? Czy żadna kobieta, nie może normalnie odpowiedzieć na pytanie normalnie?
- No najwyraźniej nie.- Wziąłem głęboki oddech, żeby się uspokoić i kontynuowałem rozmowę.
- Dobra, a tak na serio. Powiesz mi co się dzieje czy tak niekoniecznie?
- Wiesz jaki mamy dziś dzień?- Spojrzałem na nią zdziwiony.
- No dwudziesty szósty sierpnia, a co?
- No właśnie. Dwudziesty szósty sierpnia.- Zaczęło się robić jak w jakimś dramacie, albo coś.- Ostatnio przechodząc obok zbrojowni, zauważyłam broń, która przypomniała mi osobę, która świetnie nią walczyła. Wiesz co to było?- Zamyśliłem się na chwilę, bo w zbrojowni jest tyle mieczy, sztyletów i innych, że ciężko mi było wyróżnić jedną z nich.
- No wiesz co, zważywszy na to, że tam jest dużo tego wszystkiego, to...
- Szabla... Ułańska szabla.- Więcej nie trzeba było mi mówić. Jedyną osobą, którą Ania znała i która umiała tak dobrze posługiwać się szablą była Clary.
- Eh Ania. Znowu?
- Potem sobie uświadomiłam, że gdyby nie ta cholerna Marina, to trzy dni temu obchodzilibyśmy osiemnaste urodziny Clary.- Ewidentnie złapała ją załamka. Ona była jedną z osób najbardziej zaangażowanych w poszukiwania, więc ją tym bardziej bolą takie wspomnienia. Usiadłem obok niej i najzwyczajniej w świecie ją przytuliłem, w tym momencie, to było najlepsze co mogłem zrobić, ponieważ nie wiedziałem za bardzo, co mam powiedzieć. Siedzieliśmy tak przez chwilę w cieszy, którą postanowiłem przerwać.
- Słuchaj, wiem, że jest Ci ciężko wiedząc, kto stoi za tym co się stało, a jednak nie mogąc nic zrobić. Mi też było ciężko, ale zrobiliśmy co było w naszych siłach tak? To nie nasza wina, że Clave postanowiło zakończyć poszukiwania Clary.
- Wiem Jace. Po prostu zawsze jak sobie o tej sytuacji przypominam, to sobie myślę "Może jednak mogłam coś zrobić."
- Niestety nie mogłaś. Nie wiedziałaś z kim Clary wychodzi prawda?
- Nie wiedziałam.
- Więc, to nie twoja wina. - Ania pokiwała smutno głową i powiedziała:
- Może i masz rację.- Odetchnąłem z ulgą. Nie lubię, gdy moje rodzeństwo jest zdołowane. Wtedy i ja się jakoś gorzej czuję.
- No, to jak już Cię zdołałem przekonać, że nie byłaś winna przy porwaniu Clary, to chodź, bo Izzy i Alec mnie chyba zamordują, jak zaraz nie przyjdę, albo co gorsza zetną mi włosy.- Zrobiłem przerażoną minę, a Ania się lekko zaśmiała.
- Dobrze, to w takim razie pójdę, Nie chcę się za Ciebie wstydzić w Instytucie, jak będziesz chodził łysy.
- Wstydzić? Za mnie? No wiesz co?- Udawałem urażonego.-  Przecież ja nawet łysy będę najbardziej seksownym Nocnym Łowcą na tej planecie.- Ania ponownie się zaśmiała.
- Naprawdę? To może obetnę Cię teraz co, Panie najseksowniejszy Nocny Łowco? W szufladzie w szafie mam nożyczki, to zaraz coś wymyślimy.- Wstała i zaczęła iść w stronę szafy. Wstałem jak poparzony i najszybciej jak umiałem przemieściłem się w stronę drzwi.
- Nie nie, ja podziękuje. - Powiedziałem z niepokojem.
- Na pewno? Przecież Ty zawsze dobrze wyglądasz prawda? A nowa fryzurka z pewnością Ci nie zaszkodzi. - Zaczęła iść w moją stronę z nożyczkami z tym jej wrednym uśmieszkiem.
- Nie, myślę, że to nie będzie potrzebne. - Powiedziałem szybko i zacząłem wychodzić z jej pokoju. No, to ja idę to naszych bliźniaków, a Ty przyjdź do holu, gdy będziesz gotowa. Na razie.- Szybko wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi zza których słyszałem śmiech mojej siostry.
 Poszedłem do miejsca, gdzie mieli czekać Alec i Izzy.
- Gdzieś Ty był? Postanowiłeś po drodze zbajerować jaką dziewczynę czy jak? I gdzie jest Ania?- Od razu zaczął zdenerwowany Alec.
- Jakie miłe powitanie. Ania już się szykuje. Musiałem z nią chwilę pogadać.- Izzy zrobiła pytającą minę, a Alec, jak  to Alec zaczął narzekać.
- Znowu coś jej się dzieje? Ta dziewczyna jest niemożliwa. Ciągle ma jakieś stany załamania.- Widać było, że Izzy już ledwo z nim wytrzymywała, czyli mój brat musiał być już taki wkurzający od jakiegoś czasu.
- Alec na Anioła, to jest twoja siostra. Musisz być aż taki krytyczny?
- Ale Izzy, ona się załamuje przynajmniej raz na tydzień. Może trzeba z nią iść do Cichych Braci?- Moja starsza siostra pokręciła głową i ignorując komentarz Alec'a, zwróciła się do mnie.
- Mów Jace, o co chodzi?
- Znowu przypomniała sobie o Clary.- Izzy spuściła głowę, a Alec znowu wtrącił swoje trzy grosze.
- Na Anioła. Który to już raz? Setny, czy więcej? Przecież, to było ponad dwa lata temu!
- Braciszku, wiesz, że Cię kocham najbardziej na świecie, ale jak zaraz się nie zamkniesz, to obiecuję Ci, że...
- Dokładnie Alec. Dużo ponad dwa lata. Może nawet i trzy. Może Ty chciałeś o niej totalnie zapomnieć i żyć, jakby jej w ogóle nie było, ale ja nie zamierzam. Clary była moją przyjaciółką, a o przyjaciołach się nie zapomina. Ale przecież skąd Ty możesz o tym wiedzieć? Przecież Ty nie masz przyjaciół.- Wszyscy spojrzeliśmy w stronę wyjścia z windy. Stała tam Ania ubrana w skórzane wojskowe buty za kostkę, damskie bojówki, oraz skórzaną kurtkę. Na plecach w pochwie znajdowała się jej ulubiona broń, czyli jednoręki miecz o imieniu Tizona. Oczywiście cały jej ubiór był czarny. Alec zrobił się cały czerwony ze złości. Pewnie się takiej wypowiedzi ze strony naszej najmłodszej siostry nie spodziewał. Zresztą, nawet ja się tego nie spodziewałem. Tymczasem Ania podeszła do nas i jakby nigdy nic zapytała.
- A wy co? Archanioła Razjela zobaczyliście?- Po czym zaczęła iść w stronę wyjścia. Ja zaśmiałem się głośno z miny Alec'a i poszedłem w ślady najmłodszej z nas, a po chwili to samo zrobiła Izzy.

***
Witam, witam.
Po jakże długiej przerwie (chyba trzy tygodnie), w końcu jestem z nowym rozdziałem. Tym razem z Instytutu. 
Przepraszam Was za tak długą przerwę, ale niestety nie miałem kompletnie winy i trochę też mi chęci brakowało. Utknąłem na czterdziestu słowach i nie wiedziałem jak się za to dalej zabrać. Jednak wczoraj jak przysiadłem do komputera, to tak się rozpędziłem, że napisałem ponad połowę rozdziały, a resztę napisałem dzisiaj. Mam więc nadzieje, ze następne rozdziały będą zawsze na czas, czyli w weekendy.
Do następnego rozdziału.
Pozdrawiam gorąco, Danko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szamanka Bajkowe Szablony