środa, 6 września 2017

Rozdział 10 - Wybudzenie.


 ***Clary***

 Jestem ciągle nieprzytomna. Mój czas spędzony w nicości wyglądał jak do tond następująco:

A więcej jak rozwiniesz :)

Najpierw przez długi czas otaczała mnie ciemność a aja czułam wielki strach ponieważ nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Następnie pojawiały się jakieś dziwne sny, jedne były całkiem miłe i przedstawiały różne sceny z aniołami, widziałam jak z jakiegoś jeziora wyłania się ogromny i piękny anioł, choć po jego wyglądzie i majestacie myślę że to był raczej Archanioł; za to inne sny a

raczej koszmary ukazywały jakieś olbrzymie, straszne i obrzydliwe stwory z wieloma mackami i wielkimi zębami w szczęce. Stworzenia te atakowały jakiś ludzi w czarnych strojach i świecącymi mieczami, wiele jak ja to nazywam demonów ginęło od mieczy wojowników zmieniając się w kupkę popiołu, jednak ginęli również wojownicy- w mniejszej ilości ale jednak. I tak w kółko - Czerń, dobry sen i następnie koszmary. Nie wiem czy dam radę długo tak pociągnąć, może po prostu umrę i to wszystko się skończy?

***Jace***

 Od niemiłej rozmowy mamy z resztą "ekipy" minęło dwa tygodnie, już w poniedziałek po tej sprawie na apelu porannym dowiedzieliśmy się że wszyscy winni z wyjątkiem Illany dostali najniższą karę, czyli miesięczny zakaz na wychodzenie w teren nawet podczas lekcji. Natomiast sama sprawa Illy została zgłoszona do Clave, które podjęło decyzje że resztę swojej nauki winna całej sprawy za okaleczenie Przyziemnej ma spędzić w Akademii w Alicante bez możliwości przeniesienia się do jakiegokolwiek Instytutu. Illana dostała 24 godziny na spakowanie się i przeniesienie do stoicy Idrysu, czyli na miejscu miała być najpóźniej o 8.00 następnego dnia. Może się wydawać straszne ale nie jest to najgorszy wyrok jaki może być, ponieważ najgorsza sytuacja jest gdy Nocny Łowca bez sensownej przyczyny zabił jakiegokolwiek Przyziemnego, wtedy dostaje się wyrok odsiadki w lochach Gardu od 5 lat do dożywocia. Wracając do Illany, spakowała się dość szybko i już po 5 godzinach była gotowa, miała już przygotowane swoje papiery czyli: Wykaz ocen na dzień który opuszczała instytut oraz wyniki wyjścia w teren co równa się z Ilością zabitych demonów w danych miesiącach. Po krótkich pożegnaniach przeszła przez portal znajdujący się przed Instytutem, którego wykonaniem zajęła się czarownica o imieniu Dorothea, dlaczego ona a nie Magnus? Szczerze, nie mam pojęcia.

***

 Dziś jest Sobota a więc postanowiłem że pójdę odwiedzić Clary w szpitalu. Właśnie się szykowałem do wyjścia usłyszałem pukanie trzy krótkie pukania do drzwi i już byłem pewien że to Anna czegoś potrzebuje - ustaliliśmy taki "hasło" już jak byliśmy młodsi czyli ja miałem 10 lat a Anna 8, przychodziła do mnie w nocy jak miała jakieś koszmary a ja ją uspakajałem, nie chodziła do Aleca czy Izzy ponieważ oni nie zbyt akceptowali swoją adopcyjną siostrę i dalej nie do końca akceptują. Krzyknąłem "proszę", po czym usłyszałem skrzyp otwieranych drzwi, po czym w wejściu zobaczyłem małą postać mojej siostry, po chwili ciszy zapytałem:
- Czego potrzebujesz Aniu? - Pytam spokojnie.
- Emm Jace?
- No ja w końcu mój pokój co nie? - Pytam sarkastycznie i szeroko się uśmiecham a ona przewraca oczami i posyła mi mordercze spojrzenie, dalej się uśmiechając podnoszę ręce w geście  obronnym a Anna kontynuuje.:
- Chciałam się spytać czy idziesz dziś do Clarissy? - Na to pytanie unoszę ze zdziwienia brwi i kiwam głową. - Mogłabym pójść z tobą? - No to mnie zaskoczyła, co prawda to prawda pomagała mi w pilnowaniu Clary jak trzeba było  ale nie spodziewałem się że ona będzie tak obchodzić moją siostrę, w sumie ja też bym nie pomyślał że taka mała istotka mnie na tyle zainteresuje że godzinami będę przy niej siedział i już nawet mi nie chodzi o ten cholerny zakład za który jest mi głupio i jak tylko spotkam Krystiana, może będę robił te cholerne śniadania ale trudno. Zauważyłem że patrzy na mnie z niecierpliwością w oczach więc wzdycham i mówię:
- Słuchaj Aniu chętnie bym cię wziął ale nie wiem czy cię wpuszczą.- Spojrzałem na nią na jej twarzy malowało się lekkie zawiedzenie, ale kontynuowałem.- Już sam miałem problemy żebym dostał zgodę bo nie jestem z jej rodziny.- Teraz patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Jakie to ma znaczenie? Przecież ją uratowałeś i powinieneś wiedzieć co z nią się stanie.!- Widziałem że była wściekła ale miała racje to jest wkurzające.
- No powiedz to Przyziemnym.-Powiedziałem z sarkazmem i lekką irytacją w głosie.
 Siedzieliśmy chwilę w ciszy po czym Ania szybko wstała i krzyknęła:
- Wiem co zrobić! - Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem czym dałem znać aby kontynuowała.- Mogę użyć Inuisibilitas (z łaciny- niewidzialność), przemknę się niezauważona i po sprawie. - Powiedziała rozpromieniona, ja po chwili też zrozumiałem że to jest świetny plan i krzyknąłem:
- Ania, jesteś genialna!
- Teraz się kapnąłeś? - Powiedziała udając obrażoną, ale po chwili obaj wybuchnęliśmy śmiechem. Po pół godziny rozmowy stwierdziliśmy że pora iść, więc szybko się ubraliśmy i zaczęliśmy spokojnym krokiem iść w stronę szpitala.

***
Po jakimś czasie dotarliśmy pod szpital, lecz musieliśmy wejść w jedno z bocznych uliczek żebym "zdjął" z siebie runę niewidzialności. Gdy już byłem widoczny dla Przyziemnych weszliśmy do szpitala a ja podszedłem do recepcji, za ladą siedziała młoda blondynka na moje oko około 30 lat. Podniosła na mnie wzrok i powiedziała miłym dla ucha głosem:
- Dzień dobry. Mogę Panu w czymś pomóc?
- Właściwie tak, szukam Clarissy Gray, leży w tym szpitalu.
- Yhm, Pan jest z rodziny pacjentki? 
- Nie, ale mam pozwolenie na jedną wizytę od lekarza który się nią zajął. - Pokazuję jej świstek a ona tylko kiwnęła głową i lekko się uśmiechnęła mówiąc mi numer sali w której się ona aktualnie znajduje, nurem tym jest 233, na drugim piętrze, dziękuje za informację i kieruje się w stronę jednego z korytarzy. Po chwili dogania mnie Ania i w ciszy kierujemy się w stronę wind.

***Clary***

Przeszłam przez kolejne falę, snów. Byłam totalnie wykończona psychicznie w głowie ciągle miałam głosy, a raczej wrzaski zabijanych ludzi i ryki demonów a gdy tylko zamknęłam oczy żeby nie widzieć tych snów pod powiekami pojawiał mi się nowy, jeszcze gorszy koszmar, to wszystko doprowadzało  mnie do skraju wytrzymałości psychicznej, którą po przeżyciach z Annabeth miałam dość sporą i raczej ciężko było mnie złamać, lecz tu już nie wytrzymywałam i po kilku, jak myślę, dniach prawie zawsze złych wizji czy snów miałam dość i postanowiłam się obudzić, tylko czy będę miała tyle siły? Może lepiej oddać się śmierci i to się skończy? Zapytałam sama siebie w przerwie między koszmarami kiedy siedziałam w pustce.
Może już nie żyję a teraz podróżuję między niebem a piekłem bo moje życie nie było zbyt dobre? Odzywa się cichy głosik w mojej głowie, ale od razu odsuwam od siebie tę myśl, nie mogę zginąć tak młodo! Pomyślałam i od razu z całych sił próbuję chociaż poruszyć palcem żeby mieć jakikolwiek znak że udało mi się przeżyć.
Po kilku próbach udaje mi się to ale nie mogę ruszyć za mocno bo coś albo ktoś trzyma mnie za rękę, próbuję to samo u drugiej ręki ale jest też przytrzymywana, nie wiem co myśleć. Może to Jace? Może ktoś z zespołu ?

***Jace***

 Siedzieliśmy z Anią przy Clary już chyba z półtorej godziny i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Obaj trzymaliśmy ją za dłonie, w sumie zawsze zastanawiałem się po co tak się robi, może żeby czuć że ta osoba tu jest i żyje? Nie wiem ale wiem że Ani to chyba pomaga po wysuszyły się już jej oczy z łez, które do nich napłynęły gdy zobaczyła ilość opatrunków na ciele Clary które pokrywały ręce, nogi a w szczególności brzuch.
 Po drugiej godzinie siedzenia przy łóżku Rudowłosej poczułem jak porusza ona palcem, spojrzałem na moją siostrę z szokiem wymalowanym na twarzy, ta spojrzała na mnie najpierw na wariata lecz zaraz potem szeroko otworzyła oczy co oznaczało jedno, Clary zaczyna się budzić. Puściłem jej rękę, nachyliłem się nad nią żeby lecz jej oczy dalej były zamknięte.
- Clary obudź mnie słyszysz? Dasz radę, wróć do nas. -Zacząłem jej mówić "dopingujące" słowa z nadzieją że jej to pomoże.

***Clary*** 

Gdy poczułam luz na swojej lewe dłoni spróbowała nią poruszyć co mi się udało, nie mogłam tego zrobić z prawą bo dalej czułam ucisk wokół niej. Straciłam dużo siły i nie byłam pewna czy dam radę ale usłyszałam dopingujący głos Jace'a i nabrałam nowych sił. Spróbowałam otworzyć oczy, za pierwszy razem powieki wydawały się warzyć z tonę lecz po kilku próbach udało mi się powoli udawało mi się to. Gdy już otwarłam oczy od razu je zamknęłam przez oślepiające białe światło ale po chwili znów je otworzyłam aby przyzwyczaić się do światła. Odchyliłam głowę w bok i zauważyłam Jace'a obok mnie a on gdy tylko zobaczył że otworzyłam się obudziłam krzyknął moje imię i mnie przytulił.
 -----
I to na tyle na ten rozdział.
 Pragnę was z całego serca przeprosić moi drodzy że przez prawie całe wakacje nie było prawie nic ale w tym roku miałem dużo wyjazdów i lekki brak weny. :(
Mam jednak nadzieje że ten rozdział się wam spodoba i że mi wybaczycie tę przerwę.
Następna sprawa jest taka że jak pewnie zauważyliście mam nowy wygląd bloga, który jest zasługą Malusi Jej nowy blog Jej blog "Leonetta" Zapraszam serdecznie. :)

A po za tym jak tam wasza szkoła? Napiszcie czy nowa czy jeszcze nie.
Pozdrawiam gorąco Danko

4 komentarze:

Szamanka Bajkowe Szablony