Cześć.
Jest tu jeszcze ktoś?
Jeśli tak, to po pierwsze strasznie Was przepraszam za moją dłuuuugą nieobecność.
Wszystko Wam powiem co i jak z tą nieobecnością w notce pod rozdziałem, więc zapraszam do czytania.
---
***Marina***
Po spotkaniu z Clarissą poszłam do Adriany Midlewest - jest to jedna z najbliższych mi osób, znamy się można powiedzieć od urodzenia. Zawsze trzymałyśmy się razem i razem rozwijałyśmy nasze umiejętności w walce na miecze i sztylety, od pewnego czasu, jak podczas treningu walczymy w parach to jesteśmy niepokonane, nieważne czy walczymy z chłopakami wyższymi i silniejszymi od nas czy też z dziewczynami ze starszych klas. Zawsze wygrywamy.
Po jakiś pięciu minutach dotarłam na miejsce i zapukałam do drzwi, które otworzyła mi wysoka aktualnie jasno-fioletowo włosa dziewczyna. Miała lekko opaloną twarz dlatego, że było lato ( tak właściwie to jego końcówka) i chodziliśmy często na plaże. Jej oczy były lekko skośne o kolorze ciemnobrązowym z powodu jej dalekich azjatyckich korzeni - praprababcia i prapradziadek Adriany byli szefami ówczesnego Instytutu w Hiroszimie ale bomba atomowa naszych wojsk nie oszczędziła niczego, nawet Podziemnych i Nocnych Łowców w tym przodków mojej przyjaciółki. Prababcia Adriany szkoliła się wtedy w Instytucie w jakimś małym Polskim mieście, którego nazwy nie pamiętam a później ożeniła się z Nefilim z USA i razem z nim wyjechała z Europy do naszego kraju.
Wracając, miałam pewien plan jak udupić tego rudzielca i szczerą nadzieję że Adriana mi pomoże.
- Cześć Mari, stało się coś?- Odezwała się pierwsza Adriana.
- Nie, czemu miałoby się coś stać? Nie mogę przyjaciółki odwiedzić?
- Dziewczyno ja cie za bardzo już znam, nigdy nie przychodzisz bez zapowiedzi jeśli nie masz jakiegoś problemu lub jakiś kolejny genialny pomysł nie wpadnie ci do głowy. To co tym razem?
- No stawiam na tą drugą opcję. - Powiedziałam z uśmiechem.
- Ehh Mari Mari coś ty znowu wymyśliła?
- No to słuchaj... (Haha co za Polsat)
Wracając, miałam pewien plan jak udupić tego rudzielca i szczerą nadzieję że Adriana mi pomoże.
- Cześć Mari, stało się coś?- Odezwała się pierwsza Adriana.
- Nie, czemu miałoby się coś stać? Nie mogę przyjaciółki odwiedzić?
- Dziewczyno ja cie za bardzo już znam, nigdy nie przychodzisz bez zapowiedzi jeśli nie masz jakiegoś problemu lub jakiś kolejny genialny pomysł nie wpadnie ci do głowy. To co tym razem?
- No stawiam na tą drugą opcję. - Powiedziałam z uśmiechem.
- Ehh Mari Mari coś ty znowu wymyśliła?
- No to słuchaj... (Haha co za Polsat)
***Clary***
Po treningu wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w jakieś czarne ubrania znalezione w szafie Ani - mówiłam jak mi jest z tym wstyd? Nie? To bardzo wstyd. Poszłam do pokoju Jace'a, zapukałam i po krótkim "proszę" otworzyłam drzwi. W pokoju stał Jace w samych spodniach i o gołej klacie. Pewnie myślał że kogoś zauroczy takimi mięśniami, ale nie ze mną te numery. Pokręciłam głową i powiedziałam z dezaprobatą:
- Jace, czy ty serio myślałeś że zrobisz na mnie jakieś piorunujące wrażenie umięśnioną klatą?
- Jakbym nie chciał wyjść na seksistę albo coś takiego to bym powiedział, że nie i że nie oczekiwałem kogoś innego ale, że jestem kim jestem to powiem prawdę. Tak,miało to na Tobie zrobić wrażenie jak na wszystkich ale nie wyszło jak widać. - Odparł z uśmiechem i założył czarny t-shirt z wygrawerowanym napisem "Born to kill".
- No widzisz, mówiłam ci w garderobie w klubie, że ze mną tak łatwo nie ma jak ci się wydaje. Zresztą znamy się od kilku dni a ja nie zamierzam jeszcze wchodzić w związki.- Oparłam się o framugę i czekałam aż w końcu skończy się przygotowywać i przy okazji rozglądałam się po jego pokoju, w którym o dziwo był niebywały porządek.
- Pani niedostęona idziemy? - Spytał szturchając mnie w ramie.
- Jasne panie seksisto, idziemy.- Odparłam uderzają go w ramię z czym miałam problem zważając że sięgałam mu do trzy-czwartej klatki piersiowej, blondyn przepuścił mnie w drzwiach i poszliśmy w stronę wyjścia z Instytutu.
- Jace, czy ty serio myślałeś że zrobisz na mnie jakieś piorunujące wrażenie umięśnioną klatą?
- Jakbym nie chciał wyjść na seksistę albo coś takiego to bym powiedział, że nie i że nie oczekiwałem kogoś innego ale, że jestem kim jestem to powiem prawdę. Tak,miało to na Tobie zrobić wrażenie jak na wszystkich ale nie wyszło jak widać. - Odparł z uśmiechem i założył czarny t-shirt z wygrawerowanym napisem "Born to kill".
- No widzisz, mówiłam ci w garderobie w klubie, że ze mną tak łatwo nie ma jak ci się wydaje. Zresztą znamy się od kilku dni a ja nie zamierzam jeszcze wchodzić w związki.- Oparłam się o framugę i czekałam aż w końcu skończy się przygotowywać i przy okazji rozglądałam się po jego pokoju, w którym o dziwo był niebywały porządek.
- Pani niedostęona idziemy? - Spytał szturchając mnie w ramie.
- Jasne panie seksisto, idziemy.- Odparłam uderzają go w ramię z czym miałam problem zważając że sięgałam mu do trzy-czwartej klatki piersiowej, blondyn przepuścił mnie w drzwiach i poszliśmy w stronę wyjścia z Instytutu.
***Marina***
... Mam plan jakby udupić tego rudego skrzata.- Adi pokręciła głową i powiedziała z wyraźną nutką niechęci w głosie.
- Eh Mari, nie wiem czemu ty się na nią aż tak uwzięłaś i ryzykujesz podobnie jak Illy, ale niech ci będzie. Chodź powiesz mi co to za plan wymyśliłaś.- Usiadłyśmy na jej łóżku a ja zaczęłam mówić o swoim pomyśle.
- Słuchaj, wszyscy wiemy że ta cała Clarissa była wychowywana prze Przyziemną tak?
- No tak, przez Annabeth Gray.
- No właśnie, a Clarissa od niej uciekła prawda?
- No prawda. Czekaj czekaj, chyba nie chcesz...
- Daj mi skończyć, ten rudzielec mi zaufał i umówiłyśmy się że jak będzie miała czas to pójdziemy to jakiejś kawiarni żeby się lepiej poznać. Plan jest taki aby zaprosić tam Panią Gray, najlepiej z tą Melissą oraz wziąć kilkoro chłopaków żeby nam nie zwiała w razie czego. My się jej pozbędziemy a Annabeth odzyska hmmm... służącą.- Adriana patrzyła na mnie wielkimi oczami i po chwili się odezwała głosem po którym przeszły mnie ciarki:
- Mari czy ty nie uważasz że to przesada?! Wiem z pewnych źródeł że to dzieciństwo to było dla niej piekło tak samo jak dla na przykład Ani Lightwood albo dla chociażby samej Illy sierociniec w Alicante! Wysłałabyś tam z powrotem którąś z nich?! A może mam ci przypomnieć jak wyglądało twoje...- Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem i ledwo powstrzymując się przed wrzaskiem powiedziałam z zaciśniętymi zębami:
- Nie waż się tego mówić. Wiesz co? Myślałam że mi pomożesz jako przyjaciółka, ale jak widać muszę działać sama. Powiem ci jedno, ani Ani a tym bardziej Illy nie wysłałabym z powrotem do sierocińca ale tą szmatę dałabym do zabawy chociażby Wielkim Demonom.- Adriana spojrzała na mnie jak na psychopatkę a do mnie dopiero teraz dotarła waga tych słów, nic nie mówiąc wybiegłam z pokoju trzaskając drzwiami.
***Clary***
Podczas drogi na cmentarz Jace powiedział mi co jest to jest te Miasto Kości i dlaczego tak się nazywa. Jest to można powiedzieć takie coś w stylu Przyziemnych klasztorów, tyle, że jak mi się wydaję pod ziemią. Mieszkają tu Cisi Bracia, są to wysocy którzy pod wpływem potężnych run stracili wszystkie włosy a ich twarze wyglądają jak u umarłego. Jace mówił też że mają zaszyte oczy i usta a widzą i porozumiewają się poprzez umysł, oczywiście ciągle to wszystko biorę z pewnym dystansem bo raczej nie uwierzę w to że ktoś dałby sobie zaszyć oczu i ust żeby być jakimś Cichym Bratem, no bez przesady. Wracając do samego miasta, oprócz klasztoru pełni też funkcję więzienia dla najgorszych zwyrodnialców wśród rasy Nocnych Łowców oraz ich cmentarzem, co by się zgadzało ponieważ jest położone pod Przyziemnym cmentarzem Green Wood.
- Na pewno chcesz tam iść? - Zapytał Jace gdy stanęliśmy w miejscu gdzie znajduje się wejście do miasta. Uśmiechnęłam się szyderczo do mojego towarzysza i odpowiedziałam:
- A co narobiłeś w portki?- Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam na przód. Po chwili dogonił mnie Jace i zaczął mówić:
- Jestem ciekawy co powiesz jak zobaczysz wysokuego łysego faceta w brązowej szacie i z kapturem na głowie.- Zatrzymałam się i popatrzyłam na niego z zaskoczoną miną.
- Czy ty się ich boisz?
- Ja? Proszę cię, przecież...- Nie dokończył ponieważ chyba obaj usłyszeliśmy jakiś głos w głowach
Witajcie Jace'sie Lightwood oraz Panno Gray.- Odwróciłam się na pięcie i gdyby nie to że nie chciałam dać blondynowi satysfakcji pewnie bym się wydarła w niebo głosy. Przede mną stał jakiś facet w szacie okrywającej całe jego ciało oprócz twarzy która była cała w bliznach i bliżej nie znanych mi runach.
- Witaj Bracie Zachariaszu.- Odezwał się pierwszy Jace.- Przyszliśmy tutaj aby sprawdzić czy obecna tu Łowczyni ma wszystkie ceremonie odbyte.
Rozumiem, Panno Gray zapraszam do Miasta Kości.
- Już nie Gray, jestem Clarissa Alderwhite.- Dalej mnie zastanawiało i jednocześnie przerażało jakim cudem Brat mówi w mojej głowie ale dam radę.
Dobrze więc, chodźcie za mną.
Całe Miasto było bardziej głębokie niż jakieś obszerne i tylko pojedyncze korytarze wychodziły za okręg. Musieliśmy zejść do połowy wszystkich schodów a było ich co najmniej tysiąc.
Gdy dotarliśmy na odpowiednie piętro to musieliśmy wejść w korytarz prowadzący do chyba jedynego większego pomieszczenia w całym mieście.
- Dalej musisz wejść sama.- Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się niepewnie do Jace'a po czym podeszłam do miejsca wskazanego przez Brata Zachariasza.
Po jakiejś minutach w odgałęzieniach prowadzących do środka sali zobaczyłam kolejnych Braci. Wszyscy wyglądali tak samo i nawet zachowywali i poruszali się tak samo.
Clarisso to co teraz doświadczysz to będzie ból jakiego do tej pory nie czułaś, użyjemy naszej mocy aby ustalić czy niezbędne ceremonie są zrobione oraz czy jesteś na tyle silna umysłowo aby przyjąć runę samego Razjela. Czy się na to zgadzasz?
- Tak zgadzam się.- Przez moment nic się nie działo a następnie usłyszałam w głowie wiele głosów naraz mówiące w nieznanym mi języku. Później zaczęłam czuć ogromny ból przechodzący od potylicy przez całą głowę a następnie przechodzące na tułów i nogi, wszystko tak mnie bolało że nie umiałam ustać na nogach przez co upadłam na kolana, a w głowie czułam jakby coś chciało mi ją rozerwać od środka, po jakiś może pięciu minutach nieustającego bólu przestałam słyszeć Braci i wszystko ustało. Minęła chwila zanim się ogarnęłam i podniosłam z podłogi.
Clarisso, możesz odetchnąć. Twój prawdziwy rodzic zanim oddał Cię w opiekę Przyziemnej zrobił to co powinien i najważniejsze ochronne ceremonie były wykonane. Zastanawiałam co to są za ceremonie ochronne i po co one są, ale to już się wypytam Jace'a. Clarisso, teraz czeka cie nałożenie runy Anielskiej Mocy która wzmocni wszystkie pozostałe jakie będziesz nakładać na swoje ciało, narysuje ci ją powyżej serca abyś wiedziała że nawet w najcięższych chwilach Razjel nad tobą czuwa, tam też w przyszłości twój wybranek umieści run małżeństwa. Brat Zachariasz podszedł do mnie i przyłożył palec w miejsce pod którym znajdował się najważniejszy organ w moim ciele. Poczułam się lekko niezręcznie ale nie to mnie teraz obchodziło tylko palący ból który rozpościerał się po całej klatce piersiowej, czułam się jakby ktoś przyłożył to mojego ciała rozgrzany do czerwoności metalowy pręt. Nawet nie wiem czy krzyczałam ale po bolącym gardle mogłam się domyślić że tak.
Kiedy tylko Brat się odsunął poczułam jak tracę siłem w nogach a ostatnie co pamiętam to twarda ziemia pod głową.
Kiedy tylko Brat się odsunął poczułam jak tracę siłem w nogach a ostatnie co pamiętam to twarda ziemia pod głową.
---
Dobra mamy to.
Więc tak obiecałem że się wytłumaczę i tak zrobię. Powodem mojej jakże długiej nieobecności tutaj jest to, że miałem naprawdę sytuację kryzysową w szkole i nie miałem jak pisać bo całe dnie zakuwałem, ale już jest lepiej więc mam nadzieję że w końcu uda mi się być punktualny z rozdziałami.
Piszcie czy wyłapaliście jakieś błedy i do nastęonego.
Pozdrawiam gorąco, Daniel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz