poniedziałek, 25 czerwca 2018

Część druga. Rozdział 3 - Stęsniłam się za Tobą

***Kasandra***
Zaraz po tym, jak Clarissa poszła na górę, postanowiłam co nieco porozmawiać z moim bratem. Skrzyżowałam ręce na piersiach, odwróciłam się na pięcie w stronę Valentina i z pełną powagą powiedziałam.

- Val, musimy porozmawiać.- Spojrzał się n mnie dziwnie, ale jak to zawsze przy poważnych sytuacjach bywa przybrał swoją pokerową twarz i kiwnął głową na zgodę.
- Dobrze, pójdziemy do mojego gabinetu.- Zawsze mnie dziwiło jak to jest możliwe, że on dosłownie w sekundę, umie zmienić się kochanego brata, na poważnego i bezuczuciowego przywódcę. 
Kiedy weszliśmy do gabinetu mojego brata, który jak się okazało należał do naszego ojca, zdumiałam z wrażenia. To już nie był ten stary przerażający pokój do którego jak byłam dzieckiem bałam się wchodzić. Teraz wyglądał całkowicie inaczej - ciemne surowy kolor ścian, zastąpił jasno-szary. Zimną, kafelkowaną podłogę zastąpiły drewniane panele z drzewa dębowego. Jedyne co mogło przypominać dawne wnętrze to były meble - wielkie, ciężkie i stare jak świat przekazywane z pokolenia na pokolenie, od zawsze w domu Morgenstern'ów.
- Więc o czym to chciałaś porozmawiać siostrzyczko? - Usłyszałam głos brata, który wyrwał mnie z osłupienia. Obróciłam się w jego stronę przybierając tą samą pozycję co na korytarzu i spokojnym głosem powiedziałam.
- Mam nadzieję, że domyśliłeś się o czym, a jak nie to dobrze się zastanów.- Val uśmiechnął się pod nosem, jakby myślał, że dalej jestem tą małą dziewczynką, która nie umie się na niego gniewać.
- Wiesz co, chyba musisz mnie oświecić.- Nie powiem, że nie - w tamtym momencie wkurzyłam się nie na żarty.
- Czy Ty serii jesteś aż takim debilem?! Czy Ty do jasnej cholery wiesz z kim zostawiłeś Clarisse na szesnaście lat?! Wiesz do cholery?!- Valentine zrobił się czerwony jak burak, ale on zbyt bardzo mnie kocha żeby się na mnie wydrzeć, jak kiedyś na naszą matkę. Odetchnął dwa razy po czym w miarę spokojnie.
- Po pierwsze, nie drzyj się jak stare prześcieradło, bo Cię pewnie w Alicante słychać. Po drugie wiem, że zostawiłem ją u Przyziemnej ze Wzrokiem, jak powiedziałaś szesnaście lat temu, a Ty ją dzisiaj tu przyprowadziłaś.- Gotowalo się we mnie tak, że myślałam, że zaraz wybuchnę żywym ogniem.
- To teraz mnie posłuchaj. Ta kobieta nazywa się Annabeth Gray i jest ona najbardziej wrogo nastawioną do Nocnych Łowców Przyziemną jaka chodzi po Ziemi, a Ty zostawiłeś z nią swoją córkę.- Chciałam zobaczyć w jego twarzy, choć odrobinę jakiejś skruchy lub czegokolwiek, ale nie. On siedział za tym cholernym biurkiem z niewzrószoną miną.
- Może rzeczywiście nie był to najlepszy mój wybór, ale nie żałowałem, nie żałuje i żałować go nie będę.- Zacisnęłam pięści i powiedziałam.
- Wiesz co ci powiem? Może i jesteś najlepszym Nocnym Łowcą w historii. Chcę jednak, abyś wiedział, że jak kiedyś będę musiała wrócić do mojego Instytutu, to Clary zostanie z Tobą i gdy choć raz mi napiszę, że coś jej zrobiłeś, to specjalnie tu przyjadę i spuszcze Ci taki łomot, że będziesz się wstydził wyjść z tego cholernego biura.- Uderzyłm pięścią w blat i wyszłam z pomieszczenia. Następnie oparłam się o ścianę obok drzwi oddychając głęboko, a do oczu naleciały mi łzy. Nigdy nie lubiłam się kłócić z Valem i zawsze mnie to bolało, ale teraz musiałam mu powiedzieć co o tym myślę. Pokręciłam głową i poszłam w stronę pokoju Allison. W końcu nie widziałam jej jakieś dwanaście lat.
 Gdy dotarłam tam gdzie myślałam że mieszka starsza z moich bratanic, okazało się, że najwyraźniej zmieniła ona miejsce swojego zamieszkania, co wywnioskowałam, po tym, że w szafach nie było ani jednego ubrania. Zaczęłam szukać jakiejś służącej, która mogłaby mi wskazać kierunek. Nie było to trudne, ponieważ pomimo tego, że ja i Jocelyn nie przepadałyśmy za nimi i wolałyśmy same zajmować się domem, to Val uparł się aby je zatrudnić. Aktualnie ma jakieś dwadzieścia służących, więc nie ma problemu ze znalezieniem pomocy. Zatrzymałam jedną, która akurat szła korytarzem i zapytałam gdzie mam iść. Dowiedziałam się, że Alli przeniosła się do pokoju położonego bliżej sali treningowej. Podziękowałam i poszłam we wskazanym kierunku.
 Po dojściu na miejsce okazało się, że nie ma jej ani w swoim pokoju, ani w sali treningowej. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie ona może być? Z braku pomysłów postanowiłam, że najwyżej przyjdę później,  ponieważ pewnie jest gdzieś u swoich znajomych. Poszłam więc zobaczyć co i Clary, ponieważ w końcu to było jednak dla niej coś nowego, dziwnego i nie wiedziałam jak sobie z tym poradzi.
 Kiedy doszłam do pokoju młodszej córki Valentina usłyszałam dochodzące zza drzwi głosy. Jeden z nich to był głos Clarissy, a drugiego nie rozpoznałam od razu, ale wiedziałam, że był do dziewczęcy głos. Clary przedstawiła się na co druga z nich się zdenerwowana i zaczęła zarzucać rudowłosej kłamstwo. Chciałam wejść tam i zainterweniować, ale postanowiłam, że poczekam jeszcze i zobaczę czy Clary da sobie radę w presji. Tak jak myślałam tak się stało, druga dziewczyna została przekonana żeby się uspokoiła i dała sobie wytłumaczyć całą sytuację. Po krótkiej rozmowie okazało się że dziewczyna która rozmawiała z Clarissą to była Alli. W pokoju nastała cisza, więc postanowiłam wejść do środka.
 Dziewczyny spojrzały w moją stronę i już po chwili byłam o objęciach białowłosej, którą też objęłam. Allison z wyglądu ewidentnie poszła w ojca, zwłaszcza pod względem wysokości - była wyższa ode mnie. Miała piękne, długie i białe niczym śnieg włosy. Twarz miała podobną do mojej matki, a jej babci gdy była młoda.
- Ciociu, tak się za tobą stęskniłam.- Powiedziała Alli.
- Mi też Ciebie skarbie brakowało.- Spojrzałam na Clarisse. Siedziała na łóżku i patrzyła prze okno na Alicante.
- Clary, choć do nas.- Dziewczyna nieśmiało spojrzała w naszą stronę. Objęłam ją, co ku mojej uciesze zrobiła też Alli.
- Teraz jesteśmy wszystkie razem. Nic nam już nie grozi.
 Po paru minutach postanowiłam, że  wyjdę z Alli aby Clary miła sobie wszystko na spokojnie przemyśleć.
 Razem z białowłosą poszłyśmy do ogrodu i rozmawiałyśmy przez długi czas. Po jakiejś godzinie jak wracałyśmy i odprowadziłam Alli do jej pokoju, zatrzymałam ją jeszcze na chwilę i powiedziałam.
- Mam do Ciebie prośbę.- Dziewczyna pokiwała głową na znak, że słucha, a ja kontynuowała.- Mam zamiar tu jeszcze trochę posiedzieć, ale mam też swoje obowiązki w moim Instytucie. Więc jak wyjade to zaopiekuj się Clarissą dobrze? To wszystko jest dla niej nowe, więc jej pomóż.
- Dobrze, zrobi się.- Odpowiedziała mi dziewczyna po czym uśmiechnęła się i weszła do pokoju, a ja pomyślałam, że te dwie dziewczyny jeszcze kiedyś razem dokonają wielkich rzeczy i poszłam do siebie.

---
Hej hej.
Przychodzę dzisiaj do Was z kolejnym rozdziałem. Opóźnienie jest spowodowane moim wyjazdem i zapewne następny też wrzucę później niż być powinien. Więc przepraszam.
Zapraszam do oceniania i komentowania rozdziału, oraz do dalszego tworzenia postaci, ponieważ jeszcze jedna albo dwie by się przydały.
Do następnego. 
Pozdrawiam gorąco, Danko


1 komentarz:

  1. Marzysz o autorskim szablonie głównym, jednak nie masz pomysłu jak go wykonać? Z pomocą Template School bardzo szybko nauczysz się kodowania i tworzenia grafik. Kto wie, może spodoba to ci się na tyle, że dołączysz do szabloniarni lub stworzysz własny blog graficzny? Grafikosfera na ciebie czeka!
    template-school.blogspot.com

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Szamanka Bajkowe Szablony