sobota, 15 grudnia 2018

Część druga. Rozdział 11. - Problemy i reinkarnacja Instytutu w Dallas

***Kasandra***

  Przez ponad dwa lata, gdy byłam w swoim Instytucie w Dallas, nie dostawałam żadnych niepokojących wiadomości od żadnej z dziewczyn, a też Valentine nic nie pisał, że ma już dość Clarissy i że mam ją zabrać, więc myślałam, że pewnie się jakoś dogadali. Mimo wszystko bardzo chciałam pojechać do Idris'u. Jednak czas jaki nie widziałam był bardzo długi i tęsknie za nimi wszystkimi, także za swoim bratem. Byłam bardzo ciekawa jak mocno Clary rozwinęła się, jeśli chodzi o walkę, ponieważ z tego, co się dowiedziałam od Alison, Val był bardzo wymagający w tej kwestii. Miałam więc prawo przypuszczać, że gdybym chciała pojedynkować się z Clary, to walka byłaby bardzo  wyrównana. Niestety wyjazd musiał jeszcze chwilę zaczekać, ponieważ miałam jeszcze kilka spraw tu, na miejscu.
  Ogólnie, to okres odkąd wyjechałam z Idris'u ponad dwa lata temu, był bardzo pracowity. Najpierw musiałam uprzątnąć bałagan, który zastałam po moim powrocie do Dallas, ponieważ moja zastępczyni, około trzy miesiące po moim wyjeździe z Instytutu, zapadła w jakąś ciężką chorobę, i był w takim stanie, że nie dawała sobie rady. Ona niestety od zawsze była taka, że o pomoc w życiu nie poprosi, nawet w tak trudnej sytuacji - poza misjami - a gdy sama jej pomogłaś, to jeszcze się na Ciebie za to wydarła. I tym właśnie sposobem, przez dłuuuugi czas siedziałam przy papierkach, uzupełniałam straty, od nowa ustalałam, kto mógłby być i czego instruktorem i nauczycielem, bo okazało się, że wszyscy przymusowo odeszli, czy to na powiedzmy na emeryturę, czy też właśnie nie wytrzymali tego co tam się dzieje, albo najzwyczajniej w świecie bali się o siebie i o swoje rodziny, bo w końcu Nocni Łowcy zwykle nie chorowali na jakieś ciężkie choroby i nikt tak naprawdę nie wiedział, co to może być i odeszli. Oczywiście nikt nie powiadomił nikogo wcześniej o tym co się dzieje - możliwe, że za sprawą mojej zastępczyni. Już tam nawet pal licho ze mną, ale mogli chociaż o tym powiadomić Cichych Braci, którzy by się chorą zajęli, ale ludzie nie pomyśleli nawet o tym. Najśmieszniejsze jest w tym wszystkim, to, że będąc dyrektorką tego Instytutu dowiedziałam się o tym ostatnia. To już nawet inni Nocni Łowcy wiedzieli co się u nas dzieje i zawczasu zabrali od nas swoje dzieci, oraz powiadomili Clave. Rada praktycznie bezzwłocznie wyizolowała mój Instytut z systemu szkolnictwa, a o za tym idzie zabrali nam wszystkie bronie treningowe, wszelkie urządzenia do ćwiczenia walki wręcz, na odległość, no ogólnie nie było w Instytucie niczego co by mogło posłużyć do prowadzenia treningów. Cały sprzęt został rozdany biedniejszym Instytutom. Zostały tylko przedmioty, które musiały być nawet w najbardziej zapomnianym i rozpadającym się Instytucie, czyli broń, a jak powszechnie wiadomo, na nich nie można trenować młodych. Mówiąc w skrócie, gdy tam przyjechałam to, co zobaczyłam to był jakiś dramat. Pierwszy raz zastałam pusty budynek, ponieważ nawet ci, którzy tam stale mieszkali i nie byli już uczniami się wynieśli, możliwe, że ze strachu.
  Jednak ludzie, którzy mieli przyjemność, lub nieprzyjemność mnie poznać, dobrze wiedzą, że ja zawsze i wszystko muszę mieć dopięte na ostatni guzik, oraz, że nie poddaje się nawet w najgorszej sytuacji. Nawet takiej jak ta. Po dokładnym przyjrzeniu się sytuacji i zakończeniu chwilowej załamki nerwowej, zaczęłam na ostro wszystko tworzyć od nowa. Zajęło mi to naprawdę długo, ponieważ najpierw trzeba było ogarnąć, co jest w miarę okey, a co trzeba robić od nowa. Niestety okazało się że tych rzeczy do zrobienia od nowa jest prawie wszystko. Tym sposobem czas,w którym wszystkie systemy u nas obowiązywały, zostały zniszczone, był dwa razy - lub więcej - krótszy od czasu, który zajął mi do uprzątnięcia tego bałaganu, czyli trochę ponad rok. Pierwszym krokiem było przejście kilku inspekcji, które wykluczały możliwość wystąpienia jakiegokolwiek zagrożenia życia, lub zdrowia Nocnych Łowców. Zdziwiło mnie to, że n ie zostały one zrobione od razu po powiadomieni Clave i Cichych Braci o chorobie Melanii (zastępczyni). Cisi Bracia zrobili wiele badań, w sumie nawet nie wiem jakich, ale powiedzieli, że powiadomi radę, że jest tu bezpiecznie  Następnym krokiem, po uzyskaniu zgody, aby ktoś tam w ogóle mieszkał, było załatwienie sprzętu treningowego, abyśmy mogli odzyskać pozwolenie na szkolenie a jako, że Clave jeszcze nie do końca było przekonane, co do nas, to nie dali mi do dyspozycji całego sprzętu, jakiego potrzebowałam, a może jedną- piątą. Z tego powodu, musiałam prosić o pomoc inne Instytuty. Na szczęście w większości przypadków szefowie, czy też dyrektorzy - różnie, różni ludzie mówią - byli całkiem hojni i dali mi trochę sprzętu, które mieli w magazynach, co prawda były one trochę stare, ale nadawały się do treningów. Później trzeba było znaleźć odpowiednich ludzi na stanowiska instruktorów i nauczycieli. Było to o tyle ciężkie, że musieli być na tyle dobrzy w tym co robią, żeby napisać ze mną nowy plan szkolenia. Myślałam nawet o zaproponowanie tego swojemu bratu, lub Alison. Uświadomiłam sobie jednak, że jest to niemożliwe z trzech powodów. Val nie miał dobrej opinii w Świecie Cieni, a poza tym był zajęty - chyba - trenowaniem Clarissy. Natomiast Allison była na to za młoda i za mało doświadczona, żeby coś takiego zrobić i jeszcze szkolić młodych, mogę się mylić ale uważam, że by ją to przerosło mimo tego, że ma bardzo mocną psychikę.Wiem to ze swojego doświadczenia, jak te dzieciaki umieją dopiec, ponieważ sama zaczynałam swoją pracę w Dallas jako instruktorka mając niewiele lat więcej od niej i wiem ile mi zajęło aby sprawić, żeby moi podopieczni zaczęli mnie słuchać. Kosztowało mnie dużo nerwów, stresu, oraz nieprzespanych nocy, więc naprawdę nie chciałam na to samo narażać swojej bratanicy. Wracając, tak jak mówiłam, wyjście na prostą z moim Instytutem na prostą zajęło mi trochę ponad rok, znalazłam odpowiednich i doświadczonych ludzi na stanowiska, które były najbardziej potrzebne, wspólnie z nimi ustaliłam plan działania pod względem szkolenia i odbudowy renomy tego Instytutu, złożyłam wniosek do Clave, o zniesienie zawieszenia, które musiało być poprzedzone inspekcją, potwierdzającą, że Instytut w Dallas ma odpowiednie warunki do szkolenia młodych Nocnych Łowców, oraz czy plan nauczania jest odpowiedni. Oczywiście inspekcję przeszliśmy bez żadnych problemów i w ciągu kilku następnych miesięcy zaczęło się u nas zbierać co raz więcej uczniów, przysyłanych do nas przez Clave z najbardziej zaludnionych Instytutów, np w Berlinie. Przez cały następny rok rozwijaliśmy się, dostawaliśmy coraz lepszy sprzęt i powoli ponownie stawaliśmy się jednym z lepszych Instytutów w Texasie, jak nie w całym USA.
  W wielkim skrócie w trochę ponad dwa lata, na nowo zbudowałam, bardzo dobry Instytut, ze świetnymi instruktorami, dobrym sprzętem, bardzo miłą atmosferą, oraz jednym z najlepszych planów szkolenia w całym Świecie Cieni.

***
Cześć.
Pojawiam się z nowym rozdziałem, który miał być już w środę, ale przez moje niedopatrzenie musiałem  go w dużej części pisać na nowo, więc niestety jest teraz.
Dostaliście jakąś odskocznie od głównego wątku i dowiedzieliście się, co się działo u Kasandry przez okres, w którym Clary szkolił Valentine. Piszcie, czy takie wprowadzenie wątku pobocznego Wam się podoba, czy mam się trzymać głównej historii.
Ode mnie to tyle.
Pozdrawiam gorąco, Danko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szamanka Bajkowe Szablony